top of page

Nowe spojrzenie na Chłopów – recenzja filmu




W roku 2017 na ekranach kin pojawia się Twój Vincent. Ten polsko– brytyjski film podbija serca widzów na całym świecie. Była to pierwsza pełnometrażowa produkcja, w której wykorzystano technikę animacji malarskiej. Ponad stu artystów na całym świecie przez siedem lat pracowało, by ożywić obrazy Vincenta van Gogha. I udało im się tak doskonale, że ten film od pierwszego obejrzenia stał się moim ulubionym. Przepiękna wizualna strona, głęboka historia i uskrzydlający morał to właśnie Twój Vincent w pigułce. Krytycy zgodzili się ze mną – ta produkcja była nominowana do Złotych Globów i Oskara oraz otrzymała Europejską Nagrodę Filmową.*

Po siedmiu latach w kinach pojawia się kolejny film reżyserii Doroty Kobieli & Hugh Welchmana. Tym razem koncept był trochę inny. W Twoim Vincencie wykorzystano obrazy malarza, by przedstawić jego fabularyzowaną biografię. Tym razem skorzystano z Chłopów Reymonda i w narrację wstawiono obrazy z epoki. Reżyserka tego filmu w wywiadzie prowadzonym podczas Animafest Gdańsk 2020 opowiedziała o tym, jak tworzyła tę historię. Uczyniła Jagnę główną bohaterką i to z jej perspektywy jest opowiadana ta historia. Dorota Kobiela podkreśla, że uderzyła ją różnorodność kobiet w Chłopach – niegodząca się na pewne schematy Jagna kontrastuje z podporządkowaną, choć zyskującą siłę Hanką. Właśnie ten kontrast chciała uwypuklić w swojej produkcji w tym samym czasie podkreślając współczesne wątki tej historii. Reżyserka zdawała sobie sprawę, że pierwsze skojarzenia z tą lekturą są negatywne, ale wiedziała, że chce stworzyć coś nowego, film, w którym to Jagna zagra główną rolę.**

Poszłam do kina żeby sprawdzić czy to się udało.

Rzeczywiście nowi Chłopi to historia przedstawiona z kobiecej perspektywy, niektórzy mogliby powiedzieć, że nawet feministyczna. Jagna, która w szkole uważana była za femme fatale, kusicielkę mężczyzn, zyskuje tu inny wymiar. Jest po prostu zwykłą młodą dziewczyną. Żyje sobie spokojnie w szczęściu, u boku ukochanej mamy, ciesząc się z umiarkowanego dobrobytu. To wszystko się zmienia, gdy zostaje siłą wydana za mąż. I to za mąż za starego Borynę, którego nie kocha. Sceny ślubu i późniejszej nocy pozostawiają widza w szoku, poruszają do głębi. Nie widziałam nigdy w kinie tak smutnej, tak przeraźliwie dołującej sceny ślubu. Jagna już nie może kochać kogo chce, nie może być taka jak dawniej. Ona jednak tego nie rozumie i tak zaczyna się jej upadek. Spirala nienawiści rozkręcana przez przesądne kobiety i zacofany lud. Chłopi doskonale oddają tą wiejską mentalność; nienawiść, zazdrość, przesądność. Pokazują brutalność tego świata oraz głębokie przywiązanie do grupy, czyli ludzi ze wsi.

I rzeczywiście, to Jagna gra główne skrzypce, choć jest postacią dość bierną, kobietą, która daje się nieść życiu. Za to postaci wokół niej są aż za bardzo aktywne. Dzięki temu przechodzą pewną drogę w tej historii. Szczególnie wybija się Hanka, zdradzana i pogardzana przez męża. To ona bierze los w swoje ręce i pracuje najciężej, by zmienić swój los. Z postaci biernej staje się aktywna, a potem przechodzi kolejną przemianę, tym razem w postać wybaczającą i współczującą. Zarówno w książce, jak i filmie warto się przyglądać tej postaci, bo jej droga może dać wiele do myślenia. Może pomóc tym kobietom, które uważają, że nie mają sprawczości w swoim życiu.

Mimo wszystko jednak to jest historia o pewnej zbiorowości. Uwspółcześniona, zwracająca uwagę na pewne problemy, ale wciąż mocno osadzona w realiach historycznych. Słyszałam kiedyś, że takie są właśnie najlepsze historie. Doskonale przedstawiają swoje czasy, ale niosą w sobie uniwersalną prawdę. I tak jest też tutaj. Na Chłopów można spojrzeć z dwóch perspektyw. Rozumienie najbardziej powierzchowne daje nam historię XIXwiecznej wsi polskiej, gdzie przedstawia się różne wątki takie jak wymuszony ślub, pracę chłopską, podporządkowanie porom roku, czy konflikt ze szlachtą. Jednakże, gdy spojrzymy głębiej widzimy młodą dziewczynę podporządkowaną patriarchalnemu społeczeństwu. Jagna jest potępiana za swoją seksualność, za niewierność (choć została zmuszona do małżeństwa), a dużo wcześniej za urodę. Kobiety nie wspierają się nawzajem, tylko oskarżają, przekrzykują jedna drugą i zieją jadem. Takie sytuacje nadal się dzieją, to współczesne problemy, z którymi wciąż musimy się mierzyć. Uważam, że warstwa fabularna, a szczególnie ta nowa interpretacja, to najsilniejszy punkt całej produkcji.

Wizualna strona Chłopów także zachwyca, choć mam do niej pewne uwagi. Tym razem twórcy zdecydowali się malować obrazy na podstawie nakręconych scen, więc możemy rozpoznać twarze aktorów. To doskonale działa w przypadku głównych postaci, które doskonale odegrały swoje role. Na ich twarzach widać każdą emocję, w grze ciałem i spojrzeniem zawiera się czasem cała prawda o danej postaci. Jednakże niektóre osoby zostały, moim zdaniem, niezbyt trafnie dobrane. Mówię tu o Małgorzacie Kożuchowskiej, Macieju Musiale i Julii Wieniawie. Nie uważam żeby źle grali, ale tak znajoma twarz wybija z imersji. Mam na myśli to, iż widz całkowicie wczuwa się w atmosferę tej XIX wiecznej wsi, przez chwilę zatapia w ten świat kolorów i barw i nagle widzi współczesną twarz. Pyk! Banieczka pęka i widz zdaje sobie sprawę, że to tylko film, że to nie jest naprawdę. Jest to mój jedyny zarzut, bo wszystko inne jest doskonałe. Artyści, którzy malowali ten film przez ostatnie cztery lata wykonali niesamowitą pracę. Tu wszystko żyje, pulsuje kolorami i życiem, a kolejne pory roku aż czuć na skórze. Jednakże nic nie przebije scen tańca. Nie chcę Wam nic zdradzać, bo to uczta dla oczu. Powiem tylko, że za samą scenę ślubu ten film powinien dostać Oskara.

Drugim aspektem, który niesamowicie buduje tu klimat, jest muzyka. Dawno nie czułam, żeby ten aspekt filmu, tak mocno wpływał na mój odbiór konkretnych scen. I to nie tak, że muzyka wywierała na nas presję. Ona delikatnie, podprogowo sugerowała uczucia bohaterów. Ich ukryte lęki, niebezpieczeństwo, miłość czy nienawiść. Uważam, że warto dokładnie słuchać tego co gra w tle, bo obraz tworzy tu jedność z muzyką.

Chłopi to na pewno jeden z najlepszych filmów polskich tego roku. Nie zdziwię się, jeżeli dostanie Oskara i zasłużył na to. Jest piękny, pokazuje nową perspektywę, ale wyciąga z oryginału to co najlepsze. Do tego przemyca najlepsze obrazy tamtych czasów i ukazuje je szerokiemu gronu odbiorców.

Jednakże osobiście bardziej lubię Twojego Vincenta. To był film kompletny, ożywiający obrazy twórcy i opowiadający o jego życiu. Film, który dawał nadzieję na lepsze jutro, pozostawiał z radością w sercu. Chłopi pozostawili mnie z pięknymi obrazami, ale także ze smutkiem. I z żołądkiem zaciśniętym w węzeł.


______________________________________________________________________________ Przypisy


* Wikipedia, Twój Vincent, https://pl.wikipedia.org/wiki/Tw%C3%B3j_Vincent [data dostępu: 21.10.23].


 
 
 

Comments


  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Facebook
  • Instagram

©2019 by Bezkrytyczne Recenzje. Proudly created with Wix.com

bottom of page