Najlepszy romans wszechczasów? Duma i uprzedzenie – wyzwanie2023
- Ola Paradowska
- 27 lut 2023
- 4 minut(y) czytania
Uwaga, recenzja może zawierać spojlery.

Słowem wstępu
W tym roku postanowiłam podjąć wyzwanie @diversifyyourreading, które polega na tym, iż w każdym miesiącu czyta się książkę z konkretnego gatunku. Na luty przypadł romans.
Muszę przyznać, że kiedyś był to mój ukochany gatunek. Książka, bez choćby niewielkiego wątku romantycznego, zdawała mi się kompletną stratą czasu. Uwielbiałam czytać o wielkiej, niespełnionej miłości, uczuciu, które potrafi pokonywać wszystkie przeciwności i zmieniać człowieka na lepsze. Jednak parę lat temu (gdy trochę dorosłam) mój gust czytelniczy się zmienił. Od tamtego czasu rzadko sięgam po romanse i muszą być one bardzo specyficzne, żeby mi się spodobały. Uważam, że nie jestem już grupą docelową tego gatunku, dlatego ciężej mnie zadowolić.
Jednak utwór, którego się dzisiaj podjęłam nie jest „jakimś tam romansidłem”. Pochwały na temat Dumy i uprzedzenia słyszę od lat. To ponoć najlepszy romans, klasyk, cudowna historia, a Pan Darcy jest wymarzonym mężczyzną. Nie tylko moi znajomi tak twierdzą. Na platformie Goodreads Duma i uprzedzenie zajmuje pierwsze miejsce w kategorii „najlepsze romanse wszechczasów”, tak samo jak na stronie Oprah Daily. Dlatego postanowiłam sięgnąć właśnie po tę książkę i film, by sprawdzić je na własnej skórze.
Zacznijmy więc od początku:
Duma i uprzedzenie Jane Austen
Wyobrażam sobie, że gdy w roku 1813 Jane Austen wydała swoją powieść, to zrobiła ona furorę. Jest to bowiem taka książka, która idealnie wpasowuje się w realia danego czasu. Pomyślcie tylko – miłość przystojnego bogacza do skromnej dziewczyny, odrzucane oświadczyny, wielka ucieczka i kolejne romanse – to musiało zrobić wrażenie na współczesnych. Austen jest świetną obserwatorką rzeczywistości. I dobrze to wykorzystuje, by zyskać czytelnika.
Dziś jednak, w 2023 roku, po setkach, jak nie tysiącach romansów, które zostały napisane, Duma aż tak nie zachwyca. Po pierwsze: nie ma tu flirtu, gorących scen i uczuć, które porywają człowieka. To nie jest taki romans, do którego nas przyzwyczajono. Określiłabym tę powieść raczej jako obyczajówkę z wątkami romantycznymi, które są ważne w fabule, ale nie najważniejsze. Miłość Jane i Bingleya zajmuje tu dużo więcej miejsca, niż głównej pary.
Po drugie: rozwiązania fabularne dość mocno się zestarzały. Piszę to ze smutkiem, bo kocham stare powieści, ale to niestety ich wada – my to już znamy. Duma i uprzedzenie może i proponowała nam coś nowego, ale zanim do niej dotarłam widziałam ten motyw już w tylu innych dziełach, że książka Austen nie mogła mnie zdziwić. Ten nieprzyjemny facet okazuje się całkiem miły po bliższym poznaniu, ten miły okazuje się perfidnym kłamcą, postaci drugoplanowe łączą się w pary, a wszystko kończy się happy endem. Nic nowego, prawda? Książka dłuży się w drugiej połowie za sprawą nudnych opisów i przestojów fabularnych. To trochę mnie zawiodło, bowiem liczyłam, że „najlepszy romans wszechczasów” ma w sobie coś więcej.
Co Austen zrobiła dobrze? Na pewno świetnie operuje humorem. Nawet po tak długim czasie Duma bawi. Robi to za pomocą ciekawie wykreowanych postaci i sytuacji, które nie zestarzały się mimo upływu czasu. Autorka ogólnie bardzo dobrze pisze swoich bohaterów. Osobiście najbardziej pokochałam Elizabeth, która jest inteligentna i troskliwa oraz jej ojca, Pana Benneta, ironicznego i kochającego, zawsze celnego w swoich uwagach. Nie mniej lubiłam Jane, starszą siostrę Elizabeth, za jej skromność i spokój.
Jednak jednego bohatera muszę tu szczególnie wyróżnić – Pana Darcy'ego. Ten gentelman przerasta swoje czasy. Na przestrzeni powieści zmienia się z nieznośnego dupka w czułego i kochającego mężczyznę. I Elizabeth nie musi go „naprawiać”. Ona tylko popycha Darcy'ego do działania, a całą pracę nad sobą musi wykonać on sam. Do tego nasz bohater jest skory do czynienia dobra, dba o innych i szanuje ich decyzje. Uważam, że postaci są największym plusem tej powieści, a Pan Darcy to jeden z nielicznych przykładów mężczyzny, który sam przechodzi przemianę, by stać się lepszym.
Ta książka to po prostu bardzo popularna powieść obyczajowa z XIX wieku. Nie widzę z niej niczego więcej.
Duma i uprzedzenie (2005)
Adaptacja powieści jest, moim zdaniem, lepsza niż oryginał. I piszę to z lekkim stresem, bo wiem, że czytelnicza społeczność raczej nie lubi filmów na postawie książek. Muszę się więc wytłumaczyć.
Uważam, że reżyser, Joe Wright, przeczytał powieść ze zrozumieniem i wyciągnął z niej to co najlepsze. Usunął te elementy, które mi też się nie podobały– dłużyzny, opisy, przeciągnięte spotkania i wiele z tej obyczajowej otoczki. Pozostawił zaś to, co ciągnie nas do powieści z XIX wieku. Możemy więc doświadczyć pięknych okolic angielskiej wsi, kostiumów z epoki i całej tej estetycznej otoczki. Świat nie jest jednak wyidealizowany i to sprawia, że łatwiej nam jest uwierzyć w tę historię. Akcja, w stosunku do książki, jest dość pocięta, więc nie jest to dokładna adaptacja. Skupiamy się raczej na relacji Elizabeth i Darcy'ego, a wszelkie inne wątki są drugoplanowe. Osobiście uważam to za duży atut filmu, bo przecież reklamuje się go romansem.
Jednak znów największym atutem są postaci głównych bohaterów. Elizabeth, grana przez Keirę Knightley, jest idealna do tej roli. Gra słodko, uroczo wręcz, ale ma w oczach inteligencję i poczucie humoru. Partneruje jej Matthew Macfadyen, który już zawsze będzie dla mnie Panem Darcy. Między tymi aktorami czuć chemię, w ich spojrzeniach i gestach można wiele wyczytać. Uważam, że właśnie o to chodzi w takimi romansie. Wszyscy aktorzy zostali świetnie dobrani do swoich ról, ale ta dwójka błyszczy na ekranie.
W porównaniu z książką film wiele zyskuje. Ma lepsze tempo akcji, więcej romantyzmu i cała warstwa wizualna została bardzo dobrze zrealizowana. Całkowicie rozumiem czemu ludzie uwielbiają filmową wersję Dumy i uprzedzenia i odrobinę dołączam się do tego ruchu.
Zakończenie

Odpowiadając na pytanie z tytułu: nie, Duma i uprzedzenie nie jest dla mnie najlepszym romansem wszechczasów. To raczej powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym. Książka ma wiele wad, które czasem przysłaniają resztę. Ratuje ją humor i ciekawie wykreowane postaci. Za to film bierze to co najlepsze z powieści i przerabia na świetną adaptację. Myślę jednak, że ta historia mocno się zestarzała i można znaleźć coś co bardziej przemówi do współczesnego czytelnika.
Комментарии