top of page

Najlepsze seriale, które odkryłam w 2019- subiektywny ranking

Zaktualizowano: 1 sie 2023

Rok 2019 nieubłaganie się kończy. Mam nadzieję, że dla was był on równie udany jak dla mnie, a jeżeli nie, to szansą jest pięknie zapowiadający się 2020. [te słowa źle się zestarzały]

Aby podsumować największe moje odkrycia i pozytywne zaskoczenia wymyśliłam format pt. subiektywny ranking. To nic nowego- top kilka ulubionych tytułów tego roku, bardzo subiektywnie. Co ważniejsze- nie muszą to być tytuły, które zostały wydane w tym roku, a jedynie przeze mnie odkryte przez ostatnie dwanaście miesięcy.

Tym razem zaprezentuję wam seriale, które oglądnęłam w 2019 roku.




Wyróżnienia:


Na początku, w kolejności losowej, kilka pozycji, które załapały się do ulubionych, ale nie na podium.





  • SKAM


Podchodziłam do tego serialu jak do jeża. Jednak z każdym sezonem przekonywałam się coraz mocniej a na koniec mocno się wzruszyłam.

Skam jest norweską produkcją telewizyjną i internetową. Aktorzy mówią więc płynnie w ich ojczystym języku, co z początku bardzo przeszkadzało mi w odbiorze przedstawianych wydarzeń. Przyzwyczaiłam się jednak i później uznałam to za plus tej historii. Jest to więc kwestia wyłącznie osobista czy spodoba Wam się Norweski czy nie. Dla mnie to odświeżające doznanie i coś całkiem nowego.

Skam opowiada o współczesnym życiu grupy nastolatków z Oslo. Od 2015 do 2016 wyemitowano cztery sezony z podziałem na serie, z których każda skupiła się na życiu jednego bohatera, kolejno: Evie, Noorze, Isaku i Sanie. Jeżeli by to kogoś interesowało- moimi ulubionymi postaciami są Noora i Sana.

Niestety, pierwszy sezon muszę uznać za bardzo odstający od reszty, bo najgorszy, potem jest tylko lepiej. Wszystko dzięki bardzo dobrze zarysowanym charakterom, postaciom, które dają się polubić, a, co najważniejsze, są nieprzerysowanymi sylwetkami nastolatków, z którymi każdy może się utożsamić. Duża w tym rola aktorów, bowiem odpowiadają oni wiekiem przedstawianym postaciom oraz są bardzo naturalni w ukazywanych emocjach. Nie można jednak pominąć dialogów, które są pisane językiem, którym posługują się zwykli nastolatkowie, nawet monologi czy ciężkie sceny mają tu pewien rytm, który pozwala zanurzyć się w tym świecie.

Rozwiązania są realne i myślę, że mogłyby pomóc wielu nastolatkom, a życie nie jest przedstawione cukierkowo. Poruszane tematy – nieszczęśliwa miłość, nastoletnie życie, orientacja seksualna czy religia – są ograne z niemałą gracją i wyczuciem. Bez ogródek mogę powiedzieć, że jest to najlepszy serial dla młodzieży, który dane mi było zobaczyć.



  • You

You to amerykański serial, który jest luźną adaptacją powieści o tym samym tytule autorstwa Caroline Kepnes. Był emitowany od 2018 roku przez Lifetime.

Opowiada on historię Joyego, który zauważa w księgarni dziewczynę. Bez pamięci się w niej zakochuje i jest w stanie zrobić wszystko, by nikt nie stanął na drodze ich relacji. Nie chcę zdradzać więcej, bo to mogłoby Wam zaburzyć odbiór serialu, jednak gwarantuję gęsią skórkę, mocny thriller i niegasnące odczucia lęku.

Co najważniejsze- You całkowicie mnie zelektryzowało. Nie mogłam się oderwać od tego serialu przez, wzrastające z każdym odcinkiem, odczucia. Autorzy pomieszali tutaj różnorakie gatunki – od komedii do groteski. Mistrzowskie wykorzystanie mediów społecznościowych i wniknięcie w umysł człowieka szalonego sprawia, że serwuje się nam rollercoaster wrażeń.

Trzeba jednak podejść do tego serialu z otwartą głową. Jeżeli nastawisz się krytycznie nie będziesz czerpać z niego tyle ile ja czerpałam, podczas niczym nie ograniczonego czasu oglądania. Kolejne wydarzenia można i trzeba traktować z przymrużeniem oka, bo zdaję sobie sprawę, że w pewnym momencie wykracza to poza logiczne rozumowanie.

Jeżeli nie wiesz komu kibicować to dobrze. Przynajmniej wtedy nie jest nudno.

Bardzo długo mogłabym pisać o You, bo fabuła i charyzmatyczny główny bohater wywarły na mnie wielkie wrażenie, jednak odpuszczę sobie i pozwolę Wam osobiście eksplorować świat Joy'ego.






  • Stranger Things


O Stranger Things już wszystko zostało powiedziane. Więc napiszę krótko:

Stranger Things jest amerykańskim serial internetowym, określanym jako horror science-fiction. Bracia Duffer stworzyli go dla Netflix'a, a aktualnie ma on 3 sezony.

Pierwszy sezon pochłonęłam w jeden dzień. Kolejne zajęły mi już troszkę więcej czasu, bo historia, nie oszukujmy się, bywa wtórna i momentami tempo wydarzeń trochę się ciągnie. Jednak to nie przeszkadzało Stranger Things w podbiciu serc tysięcy, jak nie milionów, na całym świecie.

Myślę, że są trzy najważniejsze przyczyny sukcesu tego dzieła.

Pierwszy jest oczywiście nostalgia, osadzenie w ukochanych przez wielu latach 80'tych. Nie ma, moim zdaniem, bardziej fotogenicznych i lepszych do oddania lat niż właśnie te. Serial idealnie wszedł i wzmocnił modę na przedstawienie właśnie tych czasów, za którymi tęsknią starzy, a chcieliby w nich żyć młodzi. Piękna realizacja, malownicze miasteczko gdzieś w Ameryce i charakterystyczne rekwizyty sprawiają, że świat przedstawiony jest tym, który oglądaliśmy jako dzieci, albo nam o nim opowiadano. Bracia Duffer doskonale wiedzieli jak obudzić w nas dziecko.

Po drugie – wciągająca historia. Tak, narzekałam, że miewa swoje słabsze momenty, ale ogółem to naprawdę dobry scenariusz i świetne pomysły. Twórcy wiedzą kiedy chcemy pobyć z bohaterami, pograć, pospacerować czy pochodzić po centrum handlowym, a kiedy wydarzenia mają nie zwalniać tępa. Fikcja miesza się z akcją naprawdę dobrze. Historię tego serialu mogłabym porównać do kultowych filmów lat 80'tych, które wzbogacono o świetne efekty specjalne i rozbudowanych bohaterów.

Ostatnią przyczyną sukcesu jest dla mnie gra aktorów. Tak jak od tych dorosłych wymagałam więcej i więcej dostałam, nie spodziewałam się, że dziecięce aktorstwo będzie tu na tak wysokim poziomie. Dzieciaki dały z siebie wszystko, a nawet więcej nie tylko bawiąc, ale wprowadzając też momenty dramatyczne czy wręcz straszne. Bardzo docenia się młodą Millie Bobby Brown (Jedenastkę), ale dla mnie najlepszy był Gaten Matarazzo (Dustin) w duecie z Joem Keery (Steve).

Wyniki tego serialu mówią same za siebie. Jeżeli nie widzieliście- idźcie oglądać Stranger Things. Już niedługo nowy sezon!





  • Death Note


Death Note to manga autorstwa Tsugumi Ōby, ilustrowana przez Takeshiego Obatę. Od 2006 roku do 2007 trwała premierowa emisja anime Notatnik śmierci. Powstał także dwuczęściowy film kinowy (ale go nie polecam).

Najczęściej stronię od bardzo popularnych anime, a Death Note do takich należy. Dałam mu jednak szansę i, oj, nie zawiodłam się. Powiem więcej – ta animacja zaskoczyła mnie na mnóstwo sposobów.

Od początku wchodzimy w świat mroczny, ciemny i trochę wypaczony. Nie jest to jednak odrzucające, a elektryzujące, bo nie różni się on wiele od naszego. Uważam nawet, że to jeden z lepiej i dokładniej przedstawionych światów w anime, które widziałam.

To zdecydowanie nie jest animacja dla dzieci. Chłopak imieniem Light pewnego dnia znajduje Notatnik Śmierci. Zasady jego działania wydają się proste- wystarczy znać imię i nazwisko danej osoby, zapisać je na kartach notatnika, a ona umrze. Należy też znać wygląd ofiary, by nie doszło do pomyłki. Bez konsekwencji i krwi na rękach zyskuje się możliwość wyeliminowania każdego na świecie.

Light musi stanąć przed wyborem – odrzuci możliwości jakie daje Notes czy stanie półbogiem panującym nad życiem i śmiercią.

Oczywiście, zamysł jest co najmniej dziwny, bardzo japoński. Jednak to jego ukryty sens sprawił, że siedziałam przed monitorem jak na szpilkach. Szeroka dyskusja jaka odbija się echem w tym serialu skłoniła i mnie do przemyśleń- bo czy człowiek ma prawo zabić kogoś złego? Kto powinien wymierzać sprawiedliwość? Co się stanie, gdy śmierć przestanie być granicą? To na długie godziny sprawiało, że nie mogłam zebrać myśli.


Death Note to także najlepiej psychologicznie zbudowane postaci jakie widziałam w anime. Rzadko kto bawi się w podbudowę charakterów w animacjach. Mogą one rozwijać się w ciągu trwania wydarzeń, ale rzadko jest to tak dobrze zrobione jak w Notatniku Śmierci. Myślę, że dla samego Lighta, L czy pobocznych postaci warto zobaczyć choć kilka odcinków, choć nie sądzę żebyście na tym skończyli.



Miejsca na podium:


{Fanfary} Miejsca na podium moich najlepszych odkryć 2019 roku zajmują:







3. Tokyo Ghul sezon 1 i 2


Tokyo Ghoul to seinen manga autorstwa Sui Ishidy, wydawana w czasopiśmie Shūkan Young Jump od 2011 do 2014 roku. Zekranizowano ją jako anime o tym samym tytule.

Opowiada historię młodego Kanekiego, który to pewnego dnia umawia się ze śliczną dziewczyną, co całkowicie odmienia jego życie. W świecie tym bowiem istnieją Ghule- istoty podobne do ludzi, a jednak dużo silniejsze i żywiące się ludzkim mięsem. Wypadek, który przeżywa Kaneki po swojej randce wprowadza nas w ten bezkompromisowy i mroczny świat.

Na pewno jednym z aspektów, które udały się najlepiej jest zarys charakterów każdej postaci. Wierzy się, że Kaneki jest miły i uczynny, ale bardzo skrzywdzony przez życie, Touka trochę gburowata, ale zaangażowana, a Rize to psychopatka z krwi i kości. Sama historia, choć dobrze zrealizowana, jest mniej ważna niż droga tych postaci, ich rozwój psychiczny i duchowy. Ich mierzenie się ze światem, który wcale nie ułatwia bohaterom zamierzonych celów.

Twórcy nie boją się jednak odrobiny humoru czy luźniejszych odcinków, gdzie obserwujemy życie bohaterów, ich interakcje czy słuchamy przemyśleń. Ten świat nie musi być odbierany jednoznacznie- ghule mogą reprezentować każdą mniejszość, która jest przez społeczeństwo odrzucana i tępiona. I tak, jak w prawdziwym życiu, w Tokyo Ghul spotkamy takich, którzy się z tym pogodzą i tych, którzy będą walczyć o swoje życie i normalne funkcjonowanie.

Niewiele więcej mogę napisać, by nie zdradzić fabuły tego wybitnego anime. Gorąco polecam dla fanów dobrych animacji, ale także gore i ciężkich, wykreowanych światów, bo trupy i przekleństwa to w Tokyo Ghul chleb powszechny.






2.Czarnobyl

Czarnobyl to brytyjsko-amerykański pięcioodcinkowy miniserial stworzony przez Craiga Mazina i wyreżyserowany przez Johana Rencka.

Myślę, że nikt nie spodziewał się takiego sukcesu od właśnie tego serialu.

Zaczęłam oglądanie go gdzieś na początku lata dlatego tylko, by udowodnić, że jest to produkcja słaba. Nie lubiłam wtedy seriali, uważałam je za stratę czasu i energii, a te o jakichkolwiek katastrofach, w ogóle odrzucałam.

Na szczęście Czarnobyl okazał się świetną produkcją.

Nie muszę chyba zaznaczać, że zdjęcia zostały wykonane po prostu mistrzowsko. Gdyby nie były to kadry przedstawiające tak straszne wydarzenia to każdym jednym mogłabym wytapetować sobie ściany. Klimat, zarysowany kilkoma kadrami, już wprowadza nas w świat przedstawiony, tak realny, a jednak wydawałoby się, że daleki. Nic bardziej mylnego. Katastrofa w Czarnobylu miała przecież miejsce niedawno i niedaleko. I to jest chyba najbardziej przerażające.

Co ważniejsze – dla mnie Czarnobyl to nie serial o katastrofie. Główne skrzypce odgrywają tu po prostu mistrzowscy aktorzy. Nie potrafię wyróżnić najlepszych, bo nawet tłum, nic nie mówiąc, tylko stojąc, oddaje wszystkie emocje tak, jakby to działo się naprawdę. Choć nie każdy ma tyle samo czasu ekranowego to wszyscy dali z siebie 100%, a może i więcej.

Obserwacja ich walki z rozprzestrzeniającym się promieniowaniem kompletnie wbija w fotel i nie pozwala się oderwać od wydarzeń. Odpuszczono tu znane nam z filmów katastroficznych frazesy, kadry czy naiwnych bohaterów. Gdy potrzeba siły, oni ją ukazują, brudną i bez upiększeń. Gdy ktoś ma przeżywać załamanie nerwowe to w to wierzymy. Gdy ktoś umiera przez chorobę popromienną to nie można patrzeć, bo charakteryzacja jest równie dobra jak cała reszta tego dzieła.

Czarnobyl to niesamowite zaskoczenie 2019, ale też produkcja, z której kiedyś będzie słynął ten rok. Cóż więcej mówić – to po prostu arcydzieło.

Ale nie polecam oglądania go, gdy jesteście chorzy. Ja, wyobrażając sobie to promieniotwórcze powietrze czułam się okropnie. Ale i tak było warto.




1.Sherlock

Choć konkurencja była naprawdę równa to moim największym odkryciem 2019 roku został serial Sherlock.

Jest to brytyjska produkcja emitowana przez BBC One od 2010 roku, stworzona przez Stevena Moffata i Marka Gatissa. Bardzo możliwe, że wywarło to na mnie takie wrażenie, bo zwyczajnie lubię książki o Sherlocku. Ale, szczerze mówiąc, uważam, że serial jest lepszy.

Jest to uwspółcześniona interpretacja opowiadań Arthura Conana Doyle’a o detektywie Sherlocku Holmesie i jego przygodach. Takie przedstawienie tej historii było, moim zdaniem, świetnym pomysłem, na jakim oparto doskonałą realizację i genialnych aktorów.

Twórcy wzięli sprawdzoną i dobrze sprzedającą się historię, która zaczęła się już trochę starzeć. Geniusz Conana Doyle'a osadzili na początku XXI wieku, podarowali Sherlockowi telefon i współczesne zagadki do rozwiązania. Do tego rozbudowali jego relacje z innymi ludźmi, duży nacisk kładąc na przyjaźń z Watsonem.

Jak wiemy, historie o geniuszach elektryzują tłumy. Takim geniuszem jest właśnie Sherlock, który jednak w swojej ekscentryczności i dziwactwach, kryje głęboką troskę o najbliższych i miłość do nich. W jego nieosiągalnym dla zwykłego człowiek świecie pojawia się tak dziwnie zwyczajny Watson, człowiek z zasadami, ale też nękany przez demony przeszłości. To spotkanie geniuszu z normalnością jest czymś co możemy pojąć i się z tym utożsamić.

Ta relacja rozwija się podczas każdego odcinka i sprawia, że chcemy oglądać dalej. Ale nie tylko ona. Przedstawione sprawy są ciekawe i zaskakujące, aż chce się je rozwiązać samemu, przed naszym detektywem. Często obserwujemy walkę geniuszu samego z sobą, co jest jeszcze ciekawsze niżeli walczyłby z antagonistą.

Oczywiście, Moriarti także się tu pojawia, uwspółcześniony i szalony. To świetna przeciwwaga dla Sherlocka i dobry napęd w odcinkach, gdzie jeden błąd mógłby zaburzyć logikę historii. Duża w tym zasługa aktorów, szczególnie Benedicta Cumberbatch'a, ale też Martina Freeman'a czy Marka Gatiss'a. Bez nich nawet świetny scenariusz mógłby pozostać niezauważony.

Widać, że aktorzy bawią się swoimi rolami, że sprawiało im to przyjemność. Tak samo ja mogę powiedzieć, że bawiłam się świetnie na Sherlocku i po raz pierwszy całkowicie usatysfakcjonowała mnie adaptacja książek.


Mam nadzieję, że w następnym roku znajdę równie dużo świetnych tytułów i będę mogła Wam je polecić. Możecie pisać w komentarzach Wasze top odkryć 2019 albo te seriale, które powinnam, waszym zdaniem, zobaczyć.

Comments


  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Facebook
  • Instagram

©2019 by Bezkrytyczne Recenzje. Proudly created with Wix.com

bottom of page