Motywy, które źle się starzeją – na podstawie Nany
- Ola Paradowska
- 25 wrz 2023
- 7 minut(y) czytania

Y2K estetic czy trudne czasy?
Od jakiegoś czasu w modzie króluje estetyka Y2K, czyli powrót do lat 90 i 2000. Wracają spodnie z niskim stanem, croptopy i spódniczki „rozmiaru paska”. Wraca moda na bycie niezwykle szczupłym, bardzo mocno pomalowanym i sztucznym. Osobiście patrzę na to ze zgrozą. Moje pokolenie żyło w tych czasach i powiem szczerze – nie wspominam ich dobrze.
Jednak moda tamtych lat nie przeszkadza mi tak bardzo jak popkultura początku wieku. To jest bardzo drażliwy temat, który wywołuje dyskusję. Niektórzy nieironicznie uwielbiają produkcje z tamtych czasów, inni oglądają je jako guilty plesure. I w porządku, można oglądać filmy czy seriale dla ich estetyki lub po prostu rozrywki, ale uważam, że powinno się więcej mówić o szkodliwości niektórych motywów. Szczególnie jeżeli moda Y2K przeniesie się na popkulturę. A może już to robi?
Każde pokolenie ma własny czas
W latach 2000-2010 na ekranie królował kicz. Produkcje skierowane w stronę nastoletniej widowni były płaskie i powtarzalne. Bohaterowie mieli swoje stałe funkcje (protagonistka, która jest szarą myszką, ale wszyscy się w niej kochają, bad boy, good boy, koleżanka, która ciągnie protagonistkę na imprezy... znacie to bardzo dobrze). Najbardziej z tamtymi latami kojarzy mi się Zmierzch, Legalna Blondynka czy Wredne Dziewczyny. Jeżeli widzieliście te filmy to wiecie o jaki rodzaj kiczu mi chodzi. Postaci nie były zbyt rozbudowywane, nastolatkowie zachowywali się jak dzieci (chociaż grali ich dorośli aktorzy), a sprawy seksu traktowano bardzo po macoszemu. Wątki LGBT+ sprowadzano do „kolegi geja”, a trudniejsze tematy były bagatelizowane.
Wynikało to ze specyfiki tamtych czasów, ale też z braku odpowiedniej edukacji. Mam wrażenie, iż te dwadzieścia lat zmieniło bardzo wiele, a przynajmniej zmieniła się bańka, w której siedzę. Ludzie wokół mnie są lepiej wyedukowani seksualnie, zauważają szkodliwe motywy i nie boją się głośno o tym mówić. Można by było powiedzieć „to stare produkcje, po co je analizować?”, ale uważam, że warto.
Warto zwracać uwagę na motywy, które są szkodliwe i tłumaczyć dlaczego tak jest. Może dzięki temu powstanie mniej takich utworów jak 50 twarzy Graya, 365 dni czy After. Analiza historii sprawia, iż nie popełnia się drugi raz tych samych błędów.
Ogólnie to lubię Nanę
Najpierw jednak powiedzmy sobie wprost – lubię Nanę. To świetne anime, które oglądam z wielką ciekawością. Potrafi wciągnąć, szczególnie relacjami interpersonalnymi i zaciekawić fabułą. Ale o czym jest ta historia?
Nana Komasu i Nana Osaki spotykają się w pociągu jadącym do Tokio i, przez splot przypadków, zaczynają wynajmować jedno mieszkanie. Te dziewczyny różnią się całkowicie – pierwsza jest uroczą istotką, która szuka miłości, druga to aspirująca gwiazda rocka, która poszukuje członków nowego zespołu. Jednak wejście w dorosłe życie okaże się trudniejsze niż myślały. Będą musiały stawić czoła stracie, żalowi i walce o lepszy byt. Czy ich przyjaźń to przetrwa?
Nana to naprawdę dobre anime. Szczególnie podobają mi się przyjaźnie zawierane przez bohaterów, bowiem są one głębokie, prawdopodobne i nie czarno–białe. Można zrozumieć tych bohaterów i ich motywacje. Do tego osobiście kibicowałam bohaterom w osiąganiu ich celi, w dążeniu do spełnienia marzeń. I mogłam się z nimi utożsamić, bo ich problemy są bardzo podobne do problemów każdego młodego dorosłego.
Ta produkcja jest zdecydowanie skierowana do starszego widza. Jest tu dużo używek, seksu i poważnych problemów. Jest dużo smutku i problemy, z którymi może się utożsamić ktoś wchodzący w dorosłość. Tym bardziej dziwi sposób przedstawienia niektórych motywów. Gdyby była to produkcja dla nastolatków takie przedstawienie nazwałabym szkodliwym. Jednak w Nanie te wątki po prostu denerwują. Frustrują tak mocno, że chciałoby się potrząsnąć tymi bohaterami. Tym bardziej gdy ma się tyle samo lat ile oni (a ja jestem właśnie w tym wieku). Przyjrzyjmy się więc rzeczom w Nanie, które źle się zestarzały:
Victim blaiming
Victim blaming to obwinianie ofiary za to co jej się przydarzyło. To głębokie przekonanie, iż ofiara „sprowokowała” napastnika, iż „sama się prosiła” i że „należało jej się”. Victim blaming umniejsza winie kata, wpędza ofiarę w stan braku wiary w siebie i swoje przeżycia.

Są pewne rzeczy, które można wybaczyć, tłumaczyć, a nawet usprawiedliwiać. Są przecież różne sytuacje i różni ludzie. Uważam jednak, że jest parę takich uczynków, które niezależnie od kontekstu są złe. Wymieniłabym tu zdradę, gwałt, morderstwo, uderzenie kogoś, znęcanie się psychiczne bądź fizyczne. Nie ma we mnie miejsca na tłumaczenie takich czynów i nie znajdują one usprawiedliwienia.
Niestety, taka sytuacja przydarzyła się bohaterce Nany, czyli Pannie Komasu. Dziewczyna zostaje zdradzona przez swojego partnera. To dla niej ogromny szok. Nana marzyła o życiu ze swoim chłopakiem, chciała zostać jego żoną. Nie dziwi więc, że jest załamana tą zdradą. Co robi jej najlepsza przyjaciółka, Junko? Zamiast pocieszyć, wesprzeć, wysłuchać, stwierdza, że obwinianie Nany to najlepszy możliwy pomysł. Z jej wypowiedzi wynika, że ta za mało się starała, a wina leży też po jej stronie.
I tu pragnę bardzo wyraźnie zaznaczyć: zdrada zawsze jest wyłączną winą zdradzającego. Dojrzały człowiek, jeżeli źle się czuje w związku, to przegaduje problem. Jeżeli to nie pomaga to zrywa.
Shoji zakochał się w innej dziewczynie. To się zdarza, chociaż nie jest miłe. Powinien porozmawiać ze swoją partnerką i wyjaśnić sytuację. Powinien zachować się jak dorosły, a nie gówniarz. Wina leżała wyłącznie po jego stronie.
Ale słowa, które Junko kieruje do Nany są nie do przyjęcia. To obwinianie ofiary za winę jej kata. Wielu fanów zauważyło to szkodliwe zachowanie i napiętnowało je. Bardzo mnie to cieszy. W dzisiejszych czasach nie ma miejsca na obwinianie tych, których trzeba chronić.
Podsumowując: Nigdy nie dajcie sobie wmówić, że ofiara jest winna. I, jeżeli macie taką przyjaciółkę jak Junko, to lepiej nie prosić jej o wsparcie.
Podejście do seksu i zabezpieczenia
Podejście do seksu zmieniało się na przestrzeni lat. Mam wrażenie, że dzisiejsza młodzież ma mnóstwo rzetelnych źródeł i niezwykle łatwy dostęp do wiedzy (nawet na Instagramie czy TikToku można się wiele dowiedzieć). Niestety, kiedyś tak nie było. I to bardzo widać w Nanie.

Zacznijmy od Shojiego. W pewnym momencie zostaje sam na sam z Naną w pokoju. Nie są jeszcze parą, a dziewczyna nie ma gdzie nocować. Mają osobne łóżka i każdy dorosły facet po prostu poszedłby spać. Niezależnie od tego jak bardzo podobałaby mu się ta dziewczyna. Jednak Shoji robi aferę, uważa, że nie może zasnąć w jednym pokoju z kobietą i Nana go nie rozumie. Parafrazując: „dla niektórych mężczyzn seks nie wiąże się z miłością”. To podejście jest okropne na wielu poziomach. Mężczyzna dosłownie wymusił akt, bo nie potrafił kontrolować swoich rządz. Po drugie pokazał jakim pustym jest człowiekiem. To uwłacza mężczyznom, pokazując ich jako zwierzęta, które nie panują nad sobą, ale uwłacza też kobietom, które muszą się zgadzać na seks, bo „on chciał”. Nana była co prawda zakochana w Shojim, ale ta scena pozostawia niesmak.
Drugą sprawą jest podejście bohaterów do zabezpieczania się. Bohaterki albo całkowicie olewają ten temat (jak Nana Komasu) albo chcą się zabezpieczać (jak Nana Osaki), ale jest to źle widziane. Ren, chłopak tej drugiej Nany, ciągle wypomina jej branie tabletek. Uważa, że się od nich uzależni i ma chyba żal, że Nana nie jest jeszcze gotowa na dziecko. Nie bierze pod uwagę jej kariery, celi życiowych i traum, które sprawiają, iż kobieta nie chce na razie zachodzić w ciążę. Takie prześmiewcze traktowanie zabezpieczeń jest okropne i mam nadzieję, że ludzie dziś już rozumieją po co stosuje się antykoncepcję.
Największy dramat anime, czyli zajście w ciążę Nany Komasu, nie wydarzyłby się, gdyby brała tabletki. Ta młoda dziewczyna, bez środków do wychowania dziecka i stabilnej pracy, wpakowała się w bardzo ciężką sytuację. A wystarczyło się zabezpieczyć.
Najgorsza z tego wszystkiego jest jednak historia Nobu. Chłopak ucieka z domu w wieku piętnastu lat. Przyłącza się do kapeli Nany i zaczyna żyć na własną rękę. Jak zdobywa pieniądze? Prostytucją. Ten młody chłopak sprzedaje swoje ciało i nikt z bohaterów nie bierze tego na poważnie. Nana próbuje mu przemówić do rozsądku, ale to za mało. Nobu nie jest dorosłym człowiekiem, który zdecydował, że wybierze taki los. To dziecko, zagubione i postawione pod ścianą. Bohaterowie serialu powinni zrobić wszystko, by wrócił do szkoły, skończył edukację, miał co jeść i gdzie spać. To był ich obowiązek jako dorosłych wobec dziecka. Nie rozumiem jak to mogło przejść, ale cały ten wątek budził we mnie ogromną frustrację.
Podsumowując: Mężczyźni nie są zwierzętami i potrafią trzymać ptaszka w rozporku. Jeżeli mówią, że jest inaczej, to świadczy tylko o nich.
Antykoncepcja jest ważna i potrzebna, gdy decydujesz się na seks. Nie dajcie się przez nią ośmieszać.
Gdy widzisz dziecko, które potrzebuje pomocy, to mu pomóż. Jesteś mu to winny jako dorosły człowiek.
Queer baiting
Queer baiting to takie budowanie relacji bohaterów, żeby wydawało się, iż stworzą oni relację nieheteronormatywną. Ostatecznie jednak, mimo wielu sygnałów, postaci nie kończą jako para. Jest to specjalny zabieg mający na celu przyciągnięcie osób LGBT+ do danej produkcji, ale bez utraty konserwatywnych osób heteroseksualnych.

Moim ostatnim zarzutem jest cała relacja dwóch Nan. Panna Komasu myśli o swojej przyjaciółce w sposób, jakby kochała ją romantycznie. Deklaruje, że już zawsze chce być obok, że będzie ją wspierać mimo wszystko, a nawet zastanawia się jakby to było uprawiać z nią seks. Do tego kobiety śpią w jednym łóżku, a w jednym odcinku dochodzi do pocałunku. Cała społeczność Nany zauważyła jak lesbijska jest ta relacja. Czy zostaje ona jawnie skonsumowana? Nie. Panna Komasu ma męża, Panna Osaki chłopaka i obie upierają się, że są hetero.
Dlaczego to jest złe? Bo queer baiting jest cyniczną strategią marketingową. Twórcy specjalnie tworzą wrażenie, iż zaistnieje związek nieheteronormatywny, tylko po to, by przyciągnąć do serialu osoby LGBT+. Twórcy wiedzą, że te osoby nigdy nie dostaną swojej wymarzonej reprezentacji. Machają widzowi przed oczami ciastkiem, ale nigdy go nie wręczają. To nie jest fair w stosunku do widza i widać w tym lęk producenta, który nie chce narazić się na wściekłość konserwatystów.
Za czasów ukazywania się Nany reprezentacja osób queer była niewielka. Tym bardziej Nany powinny skończyć razem (dać reprezentację) lub nigdy nie próbować baitingu. Bo to krzywdzi ludzi, którzy tak bardzo chcieli wtedy zobaczyć kogoś takiego jak oni.
Ten punkt trzeba jednak uzupełnić o małe dopełnienie – manga i anime nigdy nie zostały dokończone. Jeżeli autorka planowała na samym końcu połączyć dwie Nany w parę (co miałoby ogromny sens) to nie było tu queer baitingu. Ale to jedyna opcja, by ocalić tę sytuację. W każdej innej autorka i twórcy serialu zakpili z fanów.
To już wszystkie motywy, które źle się zestarzały w mandze i anime Nana. Mam nadzieję, że kolejne produkcje dla młodych dorosłych będą tylko coraz dojrzalsze i przyniosą nam wiele empatii i zrozumienia. Że nie będą powielały krzywdzących schematów.
Ale zobaczymy jak będzie w przyszłości.
Comments