Mnich, który kochał koty i uczył życia – recenzja książki Corrado Debasi #drogadoszczęścia
- Ola Paradowska
- 22 sty 2024
- 4 minut(y) czytania
Nowy rok zawsze skłania mnie do poszukiwań lepszej jakości w życiu. To mój ulubiony czas na czytanie wszelkiego rodzaju poradników, które obiecują ogromną zmianę, wielką metamorfozę, jak z programu telewizyjnego. „Jak zmienić życie w pięciu prostych krokach!” albo „Wyszłam z depresji i marazmu, Ty też możesz” wołają, a później autorka rzuca kilkoma anegdotami ze swojego życia, podaje parę niejasnych sposobów, które okrasza motywacyjną gadką. I nie zrozumcie mnie źle – sama czytam takie książki. Ale przyznam, że większość z nich nie pomogła mi jakoś bardzo. Za mało w nich konkretu, jasnych i prostych ćwiczeń, które naprawdę zmieniają jakość życia. Za mało udowodnionych naukowo metod.
Dlatego zaczęłam szukać w innym miejscu. Sięgnęłam po książki bardziej duchowe, religijne wręcz. Pomyślałam sobie „wielu ludziom to pomaga, dlaczego miałoby nie pomóc mi?”. I tak zagłębiłam się w świat słowiańskich wiedźm, a później Buddyzmu. Ten drugi przyciąga mnie dużo bardziej. Szukając lekkiego poradnika dla Europejczyka trafiłam na Mnicha, który kochał koty. I znalazłam w nim to, czego próżno szukać w innych „życiowych poradnikach”.
Po pierwsze jest to bardziej powieść, niż stricte książka instruktażowa. Nasz bohater zaczyna swoją opowieść w trudnym momencie życia. Stracił pracę, rozstał się z ukochaną kobietą. I właśnie wtedy jego przyjaciel nakłania go, by pojechał do Indii i poszukał konkretnego ashramu (takiego religijnego miejsca). Nasz bohater chętnie to robi, bo zawsze chciał odwiedzić ten kraj, interesuje go też duchowość. Tak właśnie zaczyna się jego przygoda, która momentami przypomina bardziej zbiór fabularyzowanych nauk.
Czy wierzę w każde słowo, które pada w tej książce? Nie do końca. Myślę, że autor trochę podkoloryzował, czasem dodał od siebie, by ta historia lepiej wybrzmiała. Czy mi to przeszkadza? Nie bardzo. Jak to powiedział Gandalf: „Każda dobra historia zasługuje na podkoloryzowanie*”. Nikt nie sprzedaje tej książki jako biografii, więc jestem to w stanie przyjąć. Chociaż momentami bardzo mocno czuć, że coś jest mocno podkoloryzowane. I przewracałam na to oczami.
Po drugie nie można odmówić tej powieści konkretów. Corrardo Debiasi podaje nam siedem nauk, które naprawdę mogą zmienić życie. Są to:
Siła słów,
Obecność,
Wdzięczność,
Walka,
Cisza,
Akceptacja zmiany,
Bezwarunkowa miłość
Oczywiście, jeżeli chcecie w pełni zrozumieć nauki Buddyjskiego mistrza to zachęcam do zgłębiania tematu. Ja jednak spróbuję omówić te punkty tak, jak je pojmuję.
Są one teoretycznie bardzo proste, ale uważam, że to właśnie te małe codzienne cegiełki budują jakość naszego życia. Zaczyna się od słów. I tak, one mają ogromne znaczenie. Gdy mówimy sobie „Jestem beznadziejny. Nie uda mi się. Nie zrobię tego.” to często... naprawdę się nie udaje. Wmawiamy sobie i Światu, że tacy właśnie jesteśmy. Wręcz afirmujemy porażkę. Dlatego właśnie Tadandźi (duchowy mistrz naszego bohatera) przekonuje, go by myślał pozytywnie. Żeby przekazywał sobie i światu pozytywny komunikat.
„Jestem dobry. Uda mi się. Zrobię to najlepiej, jak potrafię.”
I nawet jeżeli nie wierzycie w duchowość, to te nauki można przyjąć na „zdrowy rozum”. Bo pozytywne słowa to po prostu wiara w siebie i swoje możliwości. To pewność siebie.
Podobnie jest z obecnością, a także akceptacją zmiany. Jestem tu, w konkretnym czasie i przestrzeni. Akceptuję to, skupiam się tylko na teraźniejszości. Nie roztrząsam przeszłości, nie snuję wyobrażeń o przyszłości. Po prostu jestem tu i teraz. A gdy to się zmieni – stracę coś lub zyskam – także to zaakceptuję jako część teraźniejszości. Jest to nauka, której wciąż się uczę i jest to trudny proces. Jednak, jak to powiedział Tadandźi:
Jeżeli chcesz mieć dobrą przeszłość, zacznij od teraz. Jeżeli chcesz mieć dobrą teraźniejszość, zacznij od teraz. Jeżeli chcesz mieć dobrą przeszłość, teraz jest dobry czas, by zacząć.**
Kolejną nauką jest wdzięczność. To słowo staje się już bardzo oklepane, ale uważam, że warto wprowadzać je do swojego życia. Dla mnie jest ono przeciwieństwem narzekania. Zamiast „pociąg się spóźnił i zmarzłam” można pomyśleć „jestem wdzięczna za pyszne śniadanie, za śnieg, za słońce”. Wciąż czasem narzekam (taka moja natura), ale mniej niż wcześniej.
Nasz bohater uczy się też o ciszy. To kolejna lekcja, która mocno do mnie przemawia. Nasze systemy nerwowe są ciągle przeciążone. Media, ciągłe powiadomienia, muzyka, podcasty i szybki styl życia – cały czas coś w siebie „pakujemy”. Kiedy ostatni raz szłaś w ciszy? Kiedy pozwoliłaś swoim myślom płynąć swobodnie? Wiele może do Ciebie przyjść, gdy pozwolisz sobie na ciszę.
W końcu dwie ostatnie nauki – walka i bezwarunkowa miłość. To takie zwieńczenie każdej myśli rozwojowej – odnajdź swój cel w życiu i kochaj drugiego człowieka. Uważam, że to dobrze podsumowuje tę książkę.
Mnich, który kochał koty daje nam dużo więcej niż typowy poradnik. Każda lekcja jest rozwinięta i skłania do przemyśleń. Do tego czytamy o naprawdę ładnej historii miłosnej, która rozwija się na kartach tej książki. Najważniejsze jednak dla mnie jest to, że w końcu dostajemy ćwiczenia, które naprawdę mogą przybliżyć nas do celu. Nie mówi się tylko „bądź uważny”, ale „ćwicz uważność w ten i ten sposób”. To bardzo pomocne na drodze do szczęścia. Czy to jest doskonała książka? Na pewno nie. Jest trochę naiwna, zbyt krótka i za mało wchodzi w konkretne tematy. Ale może być bardzo fajnym wprowadzeniem do prostych zmian w życiu.
__________________________________________________________________________
*W oryginale: „All good stories deserve embellishment”. P. Jackson, Hobbit; An unexpected journey, 2012.
** Cytat z audiobooka: C. Debiasi, Mnich, który kochał koty, 2022.
Commentaires