top of page

Jaka jest nowa fantastyka? Recenzja „Dłoni Króla Słońca” J. T. Greathouse

Panie i Panowie ono ona – Dłoń Króla Słońca. Cała w błękicie i pomarańczu, z kunsztownie farbowanymi brzegami, ozdobnikami w kształcie żurawi i wieloma ilustracjami. Trzeba przyznać, że to jedna z najpiękniejszych książek w mojej kolekcji, która zachwyciła dokładnością wykonania i zaangażowaniem w twórczy proces. Każdy element w jakiś sposób koresponduje z treścią powieści i, osobiście uważam, że czytanie tak pięknego wydania, to estetyczne przeżycie.

Dla mnie jednak najbardziej liczy się treść. Moje oczekiwania były duże z kilku powodów. Po pierwsze wiele słyszałam o tej książce i wydawała się ona naprawdę intrygująca. Jest dość popularna, a jej okładkę widziałam na mediach społecznościowych kilkanaście razy. Po drugie: od lat nie ślędzę fantastyki. Czasem przeczytam jakiś tytuł, ale najczęściej bardzo się zawodzę. Chcę wrócić do tego gatunku, znów pokochać go tak jak w dzieciństwie. Dlatego dałam szansę Greathousow'i. Jak na tym wyszłam?



O czym jest ta książka?


Głównym bohaterem powieści jest chłopiec o dwóch imionach – Wen Olcha oraz Głupi Kundel. Skąd wynikają te miana? Ojciec Olchy należy do Sieneńczyków, narodu podbijającego wszystkie inne, którymi rządzi Król Słońca. Mężczyzna chce, by jego jedyny syn stał się chlubą rodziny i zasiadł w gronie najlepszych sług cesarza – Dłoni. Babcia chłopca, która nadaje mu imię Głupi Kundel, należy jednak do Nayenu, ludu podbitego i zniszczonego przez Sienę. Jedynym celem Nayeńczyków jest zemsta i odbudowanie dawnej potęgi. Olcha zostaje wrzucony w ten konflikt, z którego nie ma jasnego wyjścia i miota się między oczekiwaniami dorosłych. Nie jest jednak spokojnym, podporządkowanym dzieckiem. Całym sobą czuje magię świata i obiecuje sobie jedno – znajdzie dla siebie trzecią ścieżkę, która pozwoli mu eksplorować pełnię magii.

Próba odnalezienia własnego ja i spełnienia oczekiwań jest tu głównym wątkiem. Im jednak starszy jest Olcha tym więcej innych wątków wprowadza autor – podróże chłopaka, polityczne intrygi, wojnę, naukę magii, miłość i przyjaźń. To wszystko sprawia, że fabuła jest przepełniona wydarzeniami i uważam, że w niektórych momentach książka mogłaby się spokojnie skończyć, a i tak byłaby pełna. Z drugiej jednak strony mamy też momenty spokoju, gdzie poznajemy charakter chłopaka, czytamy o jego przemyśleniach i wewnętrznych konfliktach. Dzięki temu powieść jest wyważona. Zarówno fan akcji, jak i spokojnego rozwoju charakteru znajdzie w niej coś dla siebie.


Co o tym myślę?


Mam mieszane uczucia co do tej książki. Jak dobrze wiecie, uwielbiam psychologiczny rozwój bohatera. I tu dostałam go w pełni. Obserwujemy bowiem dojrzewanie Olchy, to jak z dziecka staje się dorosły. W tym pełnym pułapek świecie jest to wyjątkowo trudne, a do tego młody panicz ma ogromny problem, bo dorośli narzucają mu sprzeczne drogi życiowe. Obie są niezwykle niebezpieczne i trudne, a każda ma tyle samo plusów co minusów. Te rozważania Olchy, jego droga do znalezienia siebie, bardzo do mnie przemawiały. Myślę, że to problem, z którym mierzymy się wszyscy. Nie żyjemy w tak trudnym świecie jak ten przedstawiony w powieści, ale nasza sytuacja często jest bardzo podobna.

Jednak jest to zarówno plus, jak i minus. Dorastający bohater bywa bowiem... dość irytujący. Nie bez przyczyny jego drugie imię to Głupi Kundel, co udowadnia na każdym kroku. Można to tłumaczyć jego wychowaniem i młodym wiekiem, ale ten bohater często robi rzeczy głupie, które mają okropne konsekwencje. Nie zawsze jednak – Olcha jest bowiem sprytny, świetnie kłamie i manipuluje – dzięki czemu nigdy nie wiadomo czy tym razem uda mu się uniknąć odkrycia, czy polegnie z kretesem. To sprawiało, że chłopak bardzo mnie irytował, ale czasem zachwycał. Charakter Wen Olchy to mieszanka uporu, pewności siebie i przebiegłości, co czyni go świetnym bohaterem przygodowego fantasty.

Jeżeli jesteśmy już przy postaciach w tej książce to muszę przyznać, że Greathouse świetnie ich wykreował. Nie jest to kreacja genialna, ale każdy, kto pojawia się na kartach książki, ma swój charakter, historię i motywację. Kolejni nauczyciele chłopaka przekazują mu wiedzę w całkiem inny sposób, pokazując mu różne podejście do Imperium i magii. Najbardziej jednak podobały mi się kobiety. Pasywna i zalękniona matka Olchy, aktywna i samowystarczalna Atar oraz tajemnicza, obdarzona niesamowitą mocą, Kobieta Kości tworzą ciekawą i różnorodną reprezentację. Cieszy mnie to, że w literaturze (i to fantastycznej!) coraz więcej różnych typów kobiet, które są ważne dla fabuły, mają swoje cele i motywacje. Dla bohatera także stanowią one ważne figury.

Wspomniałam o magii. Świat Dłoni Króla Słońca jest wręcz przepełniony magią i to w różnych postaciach. Autor zbudował kilka systemów magicznych, z ich rytuałami, bóstwami i ograniczeniami. Bohater poznaje kilka z nich i długi czas poświęca na naukę. Uważam, że to jeden z ciekawszych wątków tej książki, bo razem z Olchą poznajemy kolejne systemy i zostajemy wprowadzeni w ich tajniki.

Jednak oprócz tego, jest to historia na wskroś znana. Bohater dorasta, opuszcza rodzinny dom i w pewnym momencie musi odnaleźć mistrza. Wiele twistów fabularnych jest do przewidzenia (a wprawny czytelnik przewidzi je wszystkie), sama historia nie zaskakuje niczym nowym. To po prostu dobre high fantasty z bohaterem, który musi przebyć drogę, by odnaleźć siebie.

Uważam jednak, że nie każda powieść musi wnosić coś nowego i innowacyjnego do literatury. Czasem po prostu chcemy się bawić przy lekturze, odkryć nowy świat i zagłębić się w niego bez reszty. Cieszyć się, gdy bohater odnosi sukces, smucić z jego porażek. Wstrzymywać oddech, gdy znów jest w niebezpieczeństwie, zastanawiać się jak tym razem uniknie śmierci. Ja odbierałam Dłoń Króla Słońca właśnie tak – jako ciekawą przygodówkę z wątkiem poszukiwania siebie – i bawiłam się świetnie. Jeżeli właśnie tego szukacie nie zawiedziecie się. Czy jest to jednak „epos sprzecznych lojalności i niebezpiecznych emocji*”? Nie zgodziłabym się.



Tak na zakończenie...


Dłoń Króla Słońca to naprawdę fajna fantastyka ze zbudowanymi bohaterami, wielkim światem i ciekawymi systemami magicznymi. Główny bohater, choć bywa irytujący, wygrywa swoją inteligencją oraz przebiegłością, dzięki czemu ciekawie śledzi się jego zmagania ze światem. Fabuła obfituje w akcję, ale ma też miejsca przestoju, gdzie lepiej poznajemy bohaterów. Uważam, że to naprawdę dobra książka, która nie jest pozbawiona wad, aczkolwiek zalety przeważają.

Osobiście jestem wdzięczna tej powieści za to, że znów chcę czytać fantastykę. Książki, które wychodziły lata temu, miały dużo gorsze światy, słabo zbudowane systemu magiczne i bardzo płytkich bohaterów. Jednak jeżeli gatunek fantasty wygląda teraz jak Dłoń Króla Słońca to chcę tego więcej.


__________________________________________________________________________________


*Opinia Anthonego Ryana umieszczona na okładce.


 
 
 

Comments


  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Facebook
  • Instagram

©2019 by Bezkrytyczne Recenzje. Proudly created with Wix.com

bottom of page