Call me by your name- książka ver. film- recenzja #czytampopularne
- Ola Paradowska
- 13 wrz 2021
- 3 minut(y) czytania

Wakacje powoli się kończą, choć wrzesień jest dla nas (jak na razie) wyjątkowo łaskawy. Dlatego też, żeby uczcić ten piękny czas, zapraszam Was na ucztę dla zmysłów czyli ''Call me by your name''.
Wyobraźcie to sobie- błękit nieba i ciepłe promienie słońca na nagiej skórze. Gdzieś dalej połyskujący bezmiar oceanu i Włoska piosenka niesiona wiatrem. Młodzi, piękni ludzie rozbawieni swoim towarzystwem i ten pełny, nieograniczony rozkwit.
Tego wszystkiego można dotknąć, a wręcz zasmakować wchodząc głębiej w dzieło Andre Acimana.
Książka
Akcja powieści toczy się w latach 80-tych we Włoszech. Elio, tak jak co roku, przyjeżdża na wakacje do starej willi swoich rodziców. Jego ojciec, wykładowca, zawsze zaprasza jednego ze swoich studentów, by zamieszkał z nimi na kilka tygodni. Tym razem lokatorem zostaje Oliver. Od pierwszego spojrzenia młodego chłopca i tajemniczego gościa zaczyna łączyć skomplikowana relacja.
''Tamte dni, tamte noce'' to powieść o miłości. I to głównie tej miłości zmysłowej, cielesnej. Miłości pełnej oddania i zrozumienia, ale też łaknącej, pragnącej spełnienia.
Relacja tych dwóch mężczyzn nie jest banalna, nie jest prosta. Obaj wciąż przyciągają się i odpychają, sprawdzają swoje granice i próbują wyczytać reakcje tego drugiego. Dlaczego? Z jednej strony wynika to z faktu, że wiedzą iż nie mogliby być razem. Społeczeństwo by im na to nie pozwoliło, a ich własne hamulce wciąż każą im się zatrzymywać.
Z drugiej strony autor ukazuje tą jedyną, niepowtarzalną miłość, którą niektórym udaje się przeżyć. Elio idealizuje Olivera, kocha w nim każdy kawałek skóry, każdy włos i atom. Mógłby przybiec na każde jego zawołanie i jest gotów oddać mu się całemu. Wciąż o nim myśli i każdy ruch z jego strony powoduje nagłą euforię, a wycofanie spycha młodzieńca na samo dno rozpaczy.
Takie uczucie może się udać tylko w literaturze pięknej.
Uczucie przedstawione w tej powieści idealnie łączy w sobie miłość psychiczną i fizyczną. Oddaje to pierwsze, głębokie zakochanie romantyka.
I robi to w sposób mistrzowski.
Na relacji tych dwóch mężczyzn opiera się cała fabuła. Jednak gdzieś pomiędzy ich spotkaniami, utarczkami słownymi i tęsknotą, odkrywa się przed nami piękno Włoch. Plaże, miasteczka, słońce opalające skórę i potrawy czekające na talerzach. Długie wycieczki rowerowe, plener, gdzie Monet malował swoje obrazy, a potem długą sekwencję w Rzymie i nocne miasto skąpane półmrokiem. Autor potrafi nam tak pięknie odmalować każde to miejsce, że smakuje się je wszystkimi zmysłami. Kto był we Włoszech wróci do tamtych wspomnień i zda sobie sprawę jak mocno pokrywają się one z opisami Andre Acimana.
Ta książka to kwintesencja lata i młodości. Wszystko jest w rozkwicie, a świat oddycha pełną piersią. I w tym wszystkim relacja Elio i Olivera wydaje się tym bardziej mięsista, tym realniejsza. Bo oni wiedzą, że wszystko dzieje się teraz, bo nie ma jutra.
Bo dla nich te dni i te noce będą najdroższym wspomnieniem.
Film
Obawiałam się, że ta ekranizacja nie uniesie ciężaru powieści. Bo jak przenieść na ekran historię opartą na wewnętrznych przemyśleniach bohatera? Jak zainteresować widza tak niepewną i chwiejną relacją?
Trzeba pójść w inną stronę.
Luka Guadagnino, dziesięć lat po premierze książki, wyreżyserował film, który podchodzi do tematu inaczej. On oczarowuje nas kadr po kadrze pięknem i zmysłowością. Poprzez dobranie odpowiednich miejsc, kadrów, muzyki i światła, tworzy nam ucztę dla zmysłów. To bardzo subtelny, ale jakże pobudzający pokaz.
Klimat tego filmu świetnie zgrywa się z książką. Widać, że reżyser zrozumiał ją i oddał na ekranie małe, Włoskie miasteczko podczas wakacji. Jeżeli nawet nie zainteresuje Was fabuła to warto zobaczyć ten film dla samych kadrów, dla tej pocztówki z Włoszech.
Myślę jednak, że zainteresują Was i relacje bohaterów. Młody Elio (w tej roli Timothée Chalamet) i Oliver (Armie Hammer) dają z siebie wszystko. Idealnie dopasowani do ról, grają subtelnie i naturalnie, tak, że można prosto uwierzyć w tą relację. A stopniowe dawkowanie nam ich wspólnych scen sprawia, że każdy dotyk każda interakcja, wybrzmiewają dużo bardziej. I film dba żebyśmy w odpowiedni sposób to odczuli. Nie tanią erotyką, a symbolem i niedopowiedzeniem.
Piękne są tu też relacje rodzinne. Choć ojca Elio jest tu niewiele to Michael Stuhlbarg, aktor odtwarzający jego rolę, przyćmiewa wszystkich, gdy pojawia się na ekranie. Sposób w jaki traktuje nastolatka, ich intelektualne rozmowy, ale i prosta szczerość, łapią za serce. Jest taka scena, gdzie Elio leży na kolanach rodziców i mama czyta pewną historię. To tak prosty, a jakże piękny sposób ukazania rodzinnych relacji.
Nie można zapomnieć o scenie rozmowy, która całkowicie łapie za serce i doskonale oddaje książkowy pierwowzór.
Gdy myślę o książce przypominam sobie Olivera, tak pięknie opisanego przez Elio, który leży nad basenem w szortach i czyta.
Gdy zaś myślę o filmie widzę Włochy i scenę z brzoskwinią.
I gdzieś w środku uśmiecham się, bo czuję zapach lata.
Comentários