top of page

Tatuażysta z Auschwitz Heather Morris- historia ludzi w nieludzkich czasach

Zaktualizowano: 1 sie 2023

„Lale Sokołow trafił do Auschwitz w 1942 roku jako dwudziestosześciolatek. Jego zadaniem było tatuowanie numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów. Naznaczanie ich. Pewnego dnia w kolejce stanęła młoda przerażona dziewczyna- Gita. Lale zakochał się od pierwszego wejrzenia. I obiecał sobie, że bez względu na wszystko uratuje ją.

Wykorzystał swoją pozycję nie tylko, by jej pomóc. W obozie po raz pierwszy rozmawiali, flirtowali, wymieniali pocałunki. Ich uczucie przetrwało nazistowskie piekło: po wyzwoleniu odnaleźli się, pobrali i spędzili razem resztę życia.


Lale Sokołow zdecydował się opowiedzieć swoją historię dopiero po śmierci Gity. To łamiąca serce, a jednocześnie pełna otuchy opowieść.

Opowieść, która daje siłę nawet w najmroczniejszych czasach.”*



ree

Książki opowiadające o potwornych czasach często prześcigają się w przedstawianiu okropności. I nie zrozumcie mnie źle – autorzy nie mogą kłamać i koloryzować rzeczywistości. Ich zadaniem jest jak najwierniejsze przedstawienie jej, żebyśmy mogli pojąć niepojęte.

Jednakże przesyt drastycznych opisów i scen zawsze odrzucał mnie od książek o obozach koncentracyjnych. Wiedziałam, że nie dam rady zagłębić się w takie okrucieństwa bez trwałego uszczerbku na psychicznym spokoju. Wiele osób, które znam myśli tak samo. A jednak Tatuażysta z Auschwitz to najlepsza książka którą przeczytałam w 2019 roku. Dlaczego?


Bo autorka spisała tę historię w sposób po prostu wybitny. Rzeczywiste wspomnienia Lale Sokołowa zostały sfabularyzowane w sposób płynny, dodając tyle ile było potrzebne do zrozumienia historii. Idealne wyważenie, proste, a jednak trafne opisy i przejmująca, nieprzenikniona atmosfera sprawiają, że nie wyobrażam sobie nikogo kto mógłby przejść obok tej pozycji obojętnie.


Ale zacznijmy od początku...


O czym jest Tatuażysta?


Muszę przyznać, że opis zamieszczony na tylnej okładce ( czyli słowa pochyłe rozpoczynające tę recenzję) wyjątkowo trafnie odnoszą się do treści powieści.


Lale przyjechał do Auschwitz mając 26 lat na karku, a w głowie wielkie ideały. Od samego początku uderzył mnie fakt, jak opisywany jest jego przyjazd. Podróż w bydlęcym wagonie przeplata się z myślami Lalego i jego wspomnieniami. Narrator trzecioosobowy, wszechwiedzący wprowadza nas dość ostro i bezkompromisowo w ten świat. Więźniowie przyjeżdżają do Auschwitz i rozpoczyna się ich męka w obozie zagłady. I wtem Lale opisuje swój stosunek do kobiet.

W całej brutalności, odhumanizowaniu i strachu tych ludzi Lale wspomina sklep swojego ojca, któremu pomagał. I kobiety przyjeżdżające do niego, w swoich pięknych rękawiczkach, w perłach, poruszające się z gracją i wdziękiem. Lale, gdy je widział, zachwycał się ich urokiem. Chciał z nimi przebywać, ale nie dla tego, bo podobały mu się sensualnie. Lale myśli o kobietach zawsze jak rasowy gentleman. Marzył o tym, by któraś z pięknych pań dawała mu się obdarowywać kwiatami i czekoladkami, a później została jego żoną.

Ten kontrast pomiędzy realiami obozu, a charakterem Lalego jest najsilniejszym punktem całej książki. Opisy okrutnego życia w Auschwitz są przeplatane wielką miłością, jaką już od pierwszego wejrzenia obdarzył Gitę. Czytamy o tysiącach zwożonych więźniów, ciężkiej pracy, okrutnym traktowaniu i wielkim głodzie więźniów, by płynnie wejść w uczucia Lale, który chce tylko móc zobaczyć ukochaną. Podarować jej kwiaty lub czekoladę. Który obsypuje ją komplementami, choć, jak ona sama zauważa, ma ogoloną głowę, jest wychudzona i w pasiaku. On mówi o ich wspólnej przyszłości poza obozem.

Na tym skupia się powieść i wychodzi jej to fenomenalnie.

Lale dość szybko zyskuje w obozie pewne przywileje. Nie chcę zdradzać za wiele z fabuły, bo mam nadzieję, że sięgniecie po książkę, ale głęboko pragnę coś wyjaśnić- Lale w żaden sposób nie kolaborował. Widząc tytuł założyłam, że tatuatorem w obozie na pewno był jakiś Niemiec dobrowolnie zgadzający się na to co robił w imię idei czy władzy. Tak absolutnie nie jest. Dzięki przypadkowi, tak naprawdę, ma trochę więcej jedzenia, swobody i lepsze miejsce do spania. I znów tu ujawnia się niezwykłość tego cudownego mężczyzny. Lale wykorzystuje swoją pozycję, by pomagać bardziej potrzebującym. Choć nikt tego od niego nie wymagał i nie mógłby żądać, on wielokrotnie naraża swoje życie załatwiając coraz to trudniejsze do zdobycia produkty. Śledzenie jego poczynań, tego, jak musiał kombinować i lawirować między udawanymi dobrymi stosunkami z żołnierzami, a prawdziwymi przyjaciółmi z obozu, działa tu fenomenalnie. To nie same opisy bólu i cierpienia ludzi były, jak dla mnie, najcięższe do zniesienia, a właśnie ten ciągły stres, że biednemu Lalemu coś się stanie. Że zostanie skrzywdzony on lub ktoś komu pomógł.

Myślę, że on jednak najbardziej bał się, że nie będzie już mógł pomóc. Postać Lale to jeden z najsilniejszych punktów tej opowieści.



ree


Wyważenie i oddanie realiów


Jeżeli chodzi o opisy obozu to nie są one (przynajmniej dla mnie) dominującą częścią tej opowieści. Autorka skupia się na relacjach międzyludzkich, przemyśleniach i samym Lale, jego miłości i pracy.

Drastyczne opisy oczywiście występują, ale i one mają jakąś dozę wyważenia, jeżeli możemy tak powiedzieć o Holokauście. Chodzi mi o to, że te kilka scen zwykłego życia więźniów czy miłości głównej pary oddziałuje dużo mocniej w kontrze do brutalnych scen. Gdy już takie wydarzenie ma miejsce jest ono opisane z pełnym szacunkiem dla ofiar i stygmatyzacją katów. Nie ma tu miejsca dla groteski, przesadzonego naturalizmu lub obrzydliwości. Tak wyglądały obozy, więc tak zostały opisane, ale bez epatowania niepotrzebnym okrucieństwem.

Rekcje Lalego i innych więźniów na te sceny także są bardzo dobrze opisane. Rzeczywiste i prawdziwe, zawdzięczają to temu, że bohaterowie to osoby z krwi i kości. Nieprzedramatyzowane, a jednak ludzkie, nie czarno-białe, tylko wszystkie szare, bo tacy właśnie są ludzie.

Najbardziej zdumiona byłam, że ludzie w obozach też się uśmiechali.

Jest taka scena, gdzieś w środkowej części – Gita stoi z przyjaciółkami, poznaje je z nową dziewczyną, bodajże Cliką, a ta później odbiega od nich wesoło machając chustą, którą zdjęła z głowy. Spod niej wypadają długie, rozwiane przez wiatr włosy, które dziewczynie udało się zachować przed ścięciem. Kobiety obserwują ją, a potem wracają do bloku idąc pod ramię.

W całej swojej niewiedzy nigdy o tym nie pomyślałam. Ludzie przecież spędzali lata w obozach. Poznawali się, zaprzyjaźniali, plotkowali, nawet zakochiwali, czego przykładem są Lale i Gita. Flirtowali, całowali czy kochali, bo przecież w obozach rodziły się dzieci. Dziewczyny śmiały się i zachowywały jak dziewczyny, a dzieci bawiły mimo tego, że nie miały czym. Codzienne życie w obozie, choć naznaczone okropieństwami, przebiegało, o ironio, całkiem zwyczajnie.

To zaskoczyło i wstrząsnęło mną, bo przez dużą cześć opowieści Lale żyje jakby co dzień wychodził do pracy, w weekendy spotykał z dziewczyną, a czasem poszedł do zaufanego ''kupca'' po zakupy. Nie chcę tu w żaden sposób ujmować tragizmowi Auschwitz, ale zaskoczyło mnie jak, chwilami, podobne do normalnego było ich życie. I jak romantyczna była miłość wykwitła na tak nieurodzajnym gruncie. Tak jak pisałam- Lale był gentlemanem i romantykiem. Gita jawi się jako bardziej powściągliwa i przez długi czas niewierząca, że jej los się odmieni. Widzimy więc Lalego, który stara się zdobyć jej serce, co było ciężkie w tych warunkach.



Dlaczego wydano tą książkę?


To żaden spojler, bo ta informacja jest w opisie z tyłu i w późniejszych dopiskach autorki- Lale sam poprosił Heather Morris, by ta opisała jego historię. Po trzyletnich spotkaniach i zaprzyjaźnieniu się autorki z mężczyzną w końcu udało się spisać tyle ile zapamiętał i tyle ile chciał, by zostało przekazane światu.

Dlaczego się na to zdecydował? Autorka pisze w postscriptum:


Nigdy nie spotkałam Gity. To jej śmierć i tęsknota za nią skłoniły Lalego, żeby opowiedzieć tę historię. Chciał się nią podzielić, żeby- jak powiedział- ''nigdy więcej się to już nie wydarzyło''.

Myślę, że jest jedna rzecz, jakiej Lale nie przewidział- ta historia daje coś jeszcze prócz prawdziwej, historycznej relacji i przestrogi.

Cała opowieść bywa okrutna, nieludzka, potworna i odbijająca swoje piętno psychice, szczególnie delikatnej. Nie mówię że czyta się to łatwo, choć warsztat pisarski jest świetny. Męczyłam się z miesiąc, bo tak mocno trafiały do mnie opisy nie tylko te drastyczne, ale także zwykłe i te romantyczne, które potęgowały dramat tych niewinnych ludzi w strasznych czasach. Nie mogłam spać i oderwać się od lektury, przejęta do kości i przerażona do duszy, że to działo się naprawdę, kilkadziesiąt lat temu tak blisko mnie. A potem rozpływałam się nad słodyczą Lalego czy ich wzajemną miłością. Ekscytowałam każdym przedmiotem jaki udało mu się zdobyć i każdą chwilą, gdy byli razem choć przez chwilę weseli.

Całkiem nie mogłam się pozbierać aż do zakończenia. Ono przywróciło mi nadzieję i radość. Ono zapaliło myśl, że naprawdę zawsze jest nadzieja.




ree

______________________________________________________-


*Opis na tylnej okładce

 
 
 

Comentários


  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Facebook
  • Instagram

©2019 by Bezkrytyczne Recenzje. Proudly created with Wix.com

bottom of page