”Moja mroczna Vanesso” Elizabeth Kate Russell – recenzja
- Ola Paradowska
- 21 lis 2022
- 3 minut(y) czytania

TW: molestowanie nieletniej, gwałt, romantyzowanie gwałtu, agresja, grooming, używki, samobójstwo, trauma.
Zawsze gdy spotykam innego czytelnika wysłuchuję się w to jak opisuje kolejne książki. Na co zwraca uwagę? Co chwali, a co gani? Czasem, dzięki temu, mogę odpowiedzieć na jedno z najważniejszych dla mnie pytań: dlaczego czytasz.
Osobiście mam dużo różnych powodów, w zależności od tego po jaką książkę sięgam. Jeżeli czytacie moje recenzje to widzicie, że preferuję głównie ciężką, wymagającą literaturę, która ma wzbudzić we mnie emocje i czegoś nauczyć. Tak też było tym razem – Moja Mroczna Vanesso już na podstawie opisu wydawała się książką, która mnie poruszy. Dlaczego? Bo autorka nie ukrywa, że inspirowała ją Lolita Nabokova, czyli jedna z najbardziej kontrowersyjnych książek popularnych. Znajomość tej książki na pewno trochę dodałaby spojrzeniu na Moją Mroczną Vanessę, ale nie musicie znać powieści Nabokova, by zrozumieć jej treść. Osobiście nie czytałam Lolity i zrozumiałam wszystko bez problemu.
Na początku osłodźmy sobie trochę gorzką pigułkę, którą przyjdzie nam przełknąć. Muszę przyznać, że polska okładka jest naprawdę piękna. Ciekawie nawiązuje do powieści robiąc to w nieoczywisty sposób. Jej mrok, ale też pewna zmysłowość łączą się z nastrojem utworu. Kolejnym plusem jest to, że Elizabeth Kate Russell przytacza w powieści sporo wierszy i tytułów klasycznych powieści. Można (naiwnie) stwierdzić, że to zachęci kogoś do sięgnięcia po te tytuły. I tu niestety kończą się plusy.
Moja mroczna Vanesso to powieść (jak się już pewnie domyśliliście) o relacji seksualnej dorosłego z dzieckiem. Tym dorosłym jest czterdziestodwuletni nauczyciel literatury, a dzieckiem – piętnastoletnia Vanessa. Dojrzały czytelnik od początku widzi jak musi się rozwinąć, a potem zakończyć ta opowieść. Biedna Vanessa od początku owijana jest wokół palca mężczyzny, tak, że w końcu myśli, że sama chciała takiej relacji. Staine nie jest wirtuozem, nie jest jakoś niesamowicie subtelny albo wyrachowany w tym co robi. Gdy spojrzeć na tą historię obiektywnie, po zerwaniu wszystkich tych warstw, to po prostu stary dziad, który zauważył okazję i ją wykorzystał.
Niestety, podjęcie takiej tematyki to igranie z ogniem. I nie do końca wiem, czy autorka sobie z tym poradziła. Bo rozdziały z perspektywy nastoletniej Vanessy są mocno romantyzowane. Dziewczynka wmawia sobie, że to miłość, że nie przetrwa bez niego i że ma moc, aby go kontrolować. To jest niesamowicie toksyczne. Wiem, że autorka chciała pokazać jak może działać mózg zmanipulowanej ofiary, ale podskórnie coś mi w tym nie pasowało. Vanessa bardzo szybko się przełamuje, natychmiast też zaczyna romantyzować ten związek. Gdyby te rozdziały przeczytał pedofil lub dziewczynka bardzo potrzebująca uwagi od starszego mężczyzny, to mogliby je odebrać całkiem inaczej niż Russell zamierzała.
Dlaczego? Bo w tej książce nie ma równowagi. Rozdziały z perspektywy dorosłej Vanessy są całkowicie zmarnowane. Tak, widzimy, że ten związek zniszczył życie dziewczyny. Tak, widzimy, że nigdy się z tego nie otrząsnęła. Że Staine zdefiniował jej gust, spojrzenie na świat i ”wyprał mózg”. Jednak w takiej książce potrzebne jest uleczenie. Russel pokazuje bardzo długą i ciężką fazę wyparcia, otępienie i pierwsze próby leczenia. To ostatnie jest jednak przedstawione na zaledwie kilku ostatnich stronach powieści. Uważam, że to bardzo zmarnowało potencjał tej książki. Jako czytelniczka oczekiwałam przejścia wszystkich faz leczenia. Pokazania jak Vanessa zaczyna rozumieć krzywdę, jak przyznaje sama przed sobą, że była ofiarą. Jak przechodzi przez wyparcie, złość, jak krzyczy i płacze, by powoli się uleczyć. Jak rozmawia z psycholożką i jej nastawienie się zmienia. I to wszystko jest w tej książce, ale mdłe, niedopracowane, nijakie. Tak jakby autorka chciała pokazać jak najwięcej piętnastoletniej Vanessy zapominając, że dorosła kobieta jest równie ważna, jak nie ważniejsza. Jestem naprawdę zła na takie przedstawienie sprawy, bo ta książka miała szansę stać się lekarstwem, jednak rozdrapała tylko rany.
Warsztat nie ratuje tej powieści. Język jest bardzo nierówny, poezja przeplata się z prostackimi opisami. Sceny gwałtów są szczegółowe i często zbyt erotyczne, a im dalej tym jest gorzej. W połowie książki wydarza się pewna bardzo znacząca sytuacja i niestety, od tego momentu jest naprawdę nudno. Przez parę rozdziałów nie dzieje się nic ciekawego, reakcja dziewczyny jest, moim zdaniem, źle przedstawiona. Sama bohaterka też nie trzyma nas przy sobie. Żal patrzeć na to jak niszczy ją dużo starszy mężczyzna, ale wiele lat później jej upór jest po prostu irytujący. Wszyscy, którym na niej zależy, powtarzają jej, że to co przeszła było molestowaniem, a nie miłością. Mimo tego bardzo długo trzyma się swojej wersji, co sprawiło, że chciałam rzucić tą książkę w kąt.
Książka Moja mroczna Vanesso autorstwa Elizabeth Kate Russell bardzo mnie zawiodła. Ta powieść mogła być genialnym przedstawieniem umysłu zmanipulowanej nastoletniej ofiary, która po latach staje na nogi i uwalnia się od cienia gwałciciela. Niestety, tego geniuszu zabrakło. Te elementy, na których najbardziej mi zależało, nie zostały wystarczająco uwypuklone, a inne podkręcono aż po granice przyzwoitości. Uważam, że ta książka może pomóc komuś kto był w takiej sytuacji, ale może też bardzo zaszkodzić. Nie polecam tej książki komukolwiek z traumami, bo może na nowo rozdrapać rany. Nie polecam jej też komukolwiek innemu, bo język jest słaby, historia przewidywalna, a zakończenie nie rekompensuje trudów podróży.
Comments