top of page

''Kształt wody'' del Toro, Kraus- film i książka recenzja


ree

W roku 2017 zawrzało, gdy na ekranach kin pojawił się ''Kształt wody''. Zapowiedzi prezentowały się przepięknie obiecując nam poznanie niezwykłej historii i niesamowitej więzi. Krytycy także dość przychylnie ocenili dzieło Guillermo del Toro- film otrzymał 4 oskary i 27 innych nagród. Rok później ukazała się powieść o tym samym tytule, której współautorem został Daniel Kraus.

Czy jednak ta opowieść spełniła moje oczekiwania? I czy dzieła te bronią się poznawane osobno?

Tego dowiecie się z dzisiejszej recenzji.


Zacznijmy najpierw od filmowego pierwowzoru:


🌊''Kształt wody'' film🌊


Guillermo del Toro zaprasza nas w swojej produkcji do świata lat 60tych XX w. I fabuła ta od początku przywodzi na myśl oglądane za dzieciństwa filmy amerykańskiej produkcji- jest tu bowiem wszystko co z Amertką tamtych czasów mi się kojarzy.

Środek zimnej wojny, małe amerykańskie miasteczko. To tu mieszka Elisa Esposito, która jest niema. Dni tej młodej kobiety wyglądają zawsze tak samo- wstaje, idzie do pracy, po czym kilka godzin sprząta w... rządowym laboratorium. Jej życie zmienia się nieodwracalnie, gdy do obiektu zostaje przywieziony On. Nie przypomina żadnej istoty, którą znała wcześniej, ale nigdy też nie była tak zafascynowana. Elisie udaje się nawiązać kontakt ze stworzeniem i okazuje się, że jest ono rozumne. Dziewczyna już wie, że nie może pozostawić go na pastwę losu.

Uratowanie stworzenia nie będzie jednak takie proste. Były żołnierz pilnie ją obserwuje, a jego nieobliczalny charakter każe się spodziewać najgorszego. Jej zażyłość zauważa też pewien rosyjski szpieg, który wie, że Ameryka nie może zdobyć stworzenia na własność. To mogłoby zmienić losy świata.

Tak jak obiecywałam mamy tu wszystko- tajne labolatoria, rosyjskich szpiegów i zakazaną miłość, a to wszystko skąpane w surrealistycznym sosie. Czy to działa? Osobiście uważam, że tak. Produkcja jest ciekawa i wciągająca. Już pierwsza scena sprawia, że z zaciekawieniem spoglądamy w ekran zastanawiając się w którą stronę potoczy się ta historia. A później jest tylko lepiej. Nie potrzebujemy ekspozycji, by zrozumieć gdzie i kiedy się znajdujemy. Obserwujemy tylko główną bohaterkę, której życie powoli ucieka przez palce w monotonii codzienności. Muzyka jest naprawdę dobra, choć nie narzucająca się, a kolory i wszechobecna woda nadają przyjemnego klimatu. Muszę tu zwrócić uwagę na świetny montaż i niezłą pracę kamery- ujęcia są ciekawe i akcentują to co ważne, byśmy lepiej zrozumieli przekaz. Relacje też są tu dobrze wygrane. Wszyscy aktorzy w stu procentach przekonali mnie do swoich postaci i roli, którą mają pełnić. Oczywiście najlepsza była główna bohaterka grana przez Sally Hawkins, ale Richard Jenkins jako Giles, najlepszy przyjaciel dziewczyny, też wzbudzał sympatię. Nie wspominając już o uroczej Octavi Spenser i demonicznym Michaelu Schannon'ie. Wszyscy oni sprawiają, że ten film miło się ogląda. A sama fabuła, choć niewyszukana i nienowa, pozostaje ciekawa, wciągająca i wzruszająca. Myślę, że ostatni twist fabularny całkowicie Was zaskoczy. Oglądajcie więc uważnie. ☺


Nie samymi zachwytami film stoi. Porozmawiajmy więc o tym co, moim zdaniem, nie wyszło. Nasza istota nie jest zrobiona tak dobrze jak się spodziewałam. Stwór wygląda bardziej jak z filmów super bohaterskich albo z Hellboy'a niż z filmu magiczno-realistycznego. To jednak tylko kwestia mojego poczucia estetyki- wam może się podobać właśnie taki.

Dużo krytyków zwróciło uwagę na nierozwiniętą relację miłosną między Elisą i istotą. I tu po części muszę się zgodzić, a po części nie. Bo relacja ta jest rzeczywiście ukazana dość skrótowo, można wręcz napisać pobieżnie. Jednak jest to taki rodzaj filmu, gdzie nie było czasu na miłosne uniesienia. Do tego międzygatunkowe. Myślę, że można było to zrobić lepiej, ale nie jest źle. Spragniony miłości na ekranie widz nie zawiedzie się- jest tu kilka słodkich scen i takich, które zapierają dech w piersiach.


Mimo tych niewielu wad bardzo pozytywnie oceniam tą produkcję. Jest ciekawa, choć nie jest to pomysł nowy. Zawiera też wszystkiego po trochu- wątek romantyczny, trochę niezwykłości, pościgów i zakończenie, które może zachwycić. Do tego ten klimat lat 60tych dodaje pikanterii, a piękne, trochę symboliczne sceny sprawiają, że ''Kształt wody'' warto zobaczyć. Może nie będzie to najlepszy film jaki w życiu widzieliście, ale możecie się naprawdę dobrze bawić.


🌊''Kształt wody'' książka🌊


Książki rządzą się swoimi prawami. Słowem pisanym można przekazać paradoksalnie więcej niż obrazem. I ''Kształt wody'' wyśmienicie z tego korzysta.


Daniel Kraus doskonale rozbudowuje świat przedstawiony dodając do tego postaci czy wątki, których nie było w filmie. Dowiadujemy się więc więcej o przeszłości kilku głównych postaci, a także poznajemy żonę pułkownika Richarda, która pełni tu naprawdę ważną rolę. Kolejność zdarzeń pozostaje jednak podobna, więc nie czujemy aby filmowy oryginał został w jakiś sposób pominięty.

To rozbudowanie bardzo wiele daje. Bowiem Elisa, jako osoba niemówiąca, może rozwinąć tu skrzydła. Niepotrzebny jest jej głos, wystarczą gesty, czule opisane przez autora. Porusza on tematykę niewidzialności osób z niepełnosprawnościami w przestrzeni publicznej, ich problemów i wyobcowania. Spotkanie z istotą sprawia, że dziewczyna po raz pierwszy czuje się zrozumiana i właśnie dlatego zakochuje się bez pamięci. Ta relacja jest tu więc wiarygodna i toczy się całkiem naturalnie.

Co to pułkownika Richarda- muszę Wam szczerze przyznać, że dawno nie miałam tak znienawidzonej postaci. Daniel Kraus kreuje mężczyznę samolubnego, zapatrzonego w siebie egoistę, szowinistę, brutala i... Długo by jeszcze wymieniać. Trzeba mieć prawdziwy talent pisarski, by tak stworzyć postać. Oczywiście jego motywacje są wyjaśnione, a historia życia tłumaczy dlaczego jest taki, a nie inny, ale uważam go za antagonistę. Szalonego, okropnego i naprawdę dobrze napisanego.

Myślę, że największą ''robotę'' robią tu opisy z perspektywy istoty i barwne opisy jego wyglądu. To nadaje niepowtarzalnego klimatu, wciąga w historię tak mocno, że niemożliwym jest przejście obok obojętnie.

Nie tylko te trzy postaci otrzymują tu prawo głosu. Autor porusza tak wiele tematów- od emancypacji kobiet, po wykluczenie homoseksualizmu czy pierwotne ludzkie instynkty, które każą krzywdzić innych. To sprawia, że można tą powieść odczytywać na wiele sposobów i utożsamić z kilkoma bohaterami.


Gdybym miała wybrać powiedziałabym, że to książka jest lepsza. Ale tylko ze względu na osobiste preferencje. Tak naprawdę mogę Wam polecić obie te pozycje- warto zanurzyć się w ten baśniowy świat, w którym woda przybiera tysiące kształtów.

 
 
 

Comments


  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Facebook
  • Instagram

©2019 by Bezkrytyczne Recenzje. Proudly created with Wix.com

bottom of page