Hobbit- 10 różnic między książką a filmem
- Ola Paradowska
- 14 lut 2022
- 7 minut(y) czytania
Jedno z najbardziej znanych dzieł J. R. R. Tolkiena, ,,Hobbit'', musiało dostać swoją adaptację filmową. Po wielkim sukcesie ,,Władcy Pierścieni'' to było wiadome. Gdy ujawniane były szczegóły tej produkcji fani mieli mieszane odczucia. Cienką i prostą książkę rozbito na trzy filmy, tak samo jak ,,Władcę Pierścieni'', który był przecież grubymi tomiskami. Peter Jackson musiał więc wiele dodać i trochę pozmieniać, by trylogia zachowała sens.
W tej recenzji, w formie ciekawostek, przedstawię Wam różnice, które ja zauważyłam między filmem a książką. A po ponownym przeczytaniu (tym razem w oryginale) trochę się tego nazbierało.
1. I'm going on an adventure!

Który fan nie zna tej kwestii! Bilbo, skłoniony przez Gandalfa, wybiega z domu i w nagłym przypływie emocji postanawia dołączyć do kompanii. Postanawia to trochę za dużo powiedziane- on po prostu daje się ponieść chwili. Jeszcze wiele razy będzie tego żałował tęskniąc za swoim małym domkiem i pysznym jedzeniem, ale na razie krzyczy wesoło: ,,I'm going on an adventure!''.
W książce nie ma tej kwestii. Pan Baggins budzi się rankiem, Gandalf pospiesza go do wyjścia, a po chwili hobbit już biegnie przed siebie. Jest to zrozumiałe, bo książka wcześniej tłumaczy nam rodowód Bilba. Jego ojciec był spokojnym, statycznym człowiekiem z szanowanej rodziny Bagginsów, ale matka była z Tuków- rodu znanego z przygód i niespodziewanych podróży. Nic więc dziwnego, że po wielu latach spokojnego życia jego druga natura się odezwała. I dobrze, bo bez małego hobbita podróż krasnoludów mogłaby się zakończyć dużo gorzej.
2. Wszyscy śpiewają!
W świecie Tolkiena muzyka gra bardzo ważną rolę. W ,,Silimarillionie'', książce tłumaczącej historię Śródziemia, autor pisze o tym, że cały świat zaczął się od śpiewu. To sprawia, że w utworach J. R. R. Tolkiena jest naprawdę dużo muzyki. Śpiewają krasnoludy w gościnie Pod Pagórkiem, śpiewają Elfy, gdy kompania zbliża się do Rivendell. Bilbo śpiewa, by zdenerwować pająki, a mieszkańcy śpiewają na cześć przybywających krasnoludów. Swoją pieśń mają nawet gobliny, ale nie jest to utwór za wesoły dla naszych głównych bohaterów, bo opowiada o przyrządzaniu krasnoludów. Czytając ,,Hobbita'' miałam wrażenie, że cały świat śpiewa.
W filmie jest tego zdecydowanie mniej. Doświadczymy kilku naprawdę dobrych piosenek, ale to nie musical. Szkoda, bo to naprawdę nadaje klimatu i sprawia, że książkę czyta się po prostu lekko i przyjemnie. A żebyście mogli się wczuć to zostawiam Wam jedną z pieśni, którą krasnoludy śpiewają u Bilba.
3. Smaczki dla fanów

Tak jak się domyślacie wiele trzeba było dodać, żeby wypełnić trzy filmy. Zrobiono więc rzecz, która nie burzyła oryginalnej fabuły, ale przyciągała fanów ,,Władcy Pierścieni''- dodano sporo nawiązań. Jeżeli ktoś zastanawiał się jakie to interesy załatwiał Gandalf, gdy kompania podróżowała do góry, może się tego dowiedzieć. Z filmu wynika, że Sauron już wtedy powoli się odradzał, Orkowie byli na jego rozkazy, a władcy Śródziemia bardzo późno zdali sobie sprawę z niebezpieczeństwa. To wtedy też Saruman powoli zaczął schodzić na złą drogę, a Gandalf zaczął szukać odpowiedzi. Czy tak rzeczywiście było w książce? Na samym końcu powieści wspomina się kilkoma słowami o przygodach czarodzieja, ale nie J. R. R. Tolkien nie rozwinął tego tematu. ,,Hobbit'' skupia się na głównej historii i to wychodzi mu na dobre. To lekkie i przyjemne wejście w świat Śródziemia. A Ci, którzy będą chcieli odnajdą w książce nawiązania.
4. Kompania się powiększa

Kolejną dużą zmianą w filmie były dodane postaci. Dużo fanów się o to oburzało, ale ja nie jestem jednym z nich.
Postać Tauriel, leśnej elfki, nie występuje w książce. Co ciekawe nie ma w niej nawet Legolasa, którego wątek jest przecież dość ważny w filmie. Ta dwójka podróżuje razem i odkrywa plany wroga, a później walczą w Bitwie Pięciu Armii. Następnie ojciec Legolasa każe mu odnaleźć Obieżyświata- to kolejne nazwiązanie do WP. Na próżno szukać tego w książce.
Peter Jackson dodał też postaci, które są ledwo wspomniane w powieści. Azog rzeczywiście był wrogiem krasnoludów, ale w powieści pozostaje martwy. Jeżeli chce zabić Thorina to tylko zza grobu. Bard za to jest wspomniany jako pogromca smoka, ale cały wątek z nim został dodany w produkcji filmowej. I jak już wcześniej wspomniałam na kartach książki nie spotkamy się z Radagastem, jest tylko wspominany. A szkoda, bo jego króliczy zaprzęg kupił moje serduszko.
5. Romanse, romansiki

Romanse między nieistniejącymi bohaterami są niemożliwe, co wynika z poprzedniego punktu. W filmie mamy kilka wątków około romansowych- Tauriel i Legolasa, Tauriel i Kiliego oraz Gandalfa i Galadrielę. Są to różne relacje np. ostatnia parka to tylko mrugnięcie okiem do widza, a pierwsza- wręcz przeciwnie. Jednak to ważne wątki w fabule, które determinują działania niektórych postaci. Przecież gdyby elfica nie kochała krasnoluda nie opuściłaby dla niego domu i nie ratowałaby mu życia, prawda?
W książce, z wiadomych powodów, nie ma tych wątków. Peter Jackson widocznie lubi romanse, bo we ,,Władcy Pierścieni'' też położył nacisk na kilka z nich. Aragorn i Arwena byli razem, ale w fabule trylogii nie jest to aż tak poruszane jak w filmach. Osobiście bardzo mi się to rozwiązanie podoba, bo uwielbiam romanse.
6. Bilbo i Thorin

Ten punkt też w jakiś sposób wynika z poprzednich. To zrozumiałe- gdy dodaje się postaci to nawiązują one relacje i tym samym wpływają na fabułę. Ich działania mają skutki.
Jak pewnie pamiętacie, Thorin miał negatywny stosunek do Bibla. Tolerował jego obecność ze względu na Gandalfa, ale nie wierzył, że Hobbit wychowany w spokoju, który nigdy niczego nie przeżył, da sobie radę w tak ciężkiej podróży. Zmienia zdanie o 180 stopni, gdy hobbit ucieka z jaskiń goblinów, a potem chce ratować mu życie przed Azogiem. Gdy rozmawiają i Bilbo wyraża szczerą chęć pomocy, a potem, gdy razem patrzą w stronę Góry- ich przyjaźń natychmiast się zacieśnia. To mały hobbit czuwa przy umierającym Królu, a później wdać jego ogromny ból po stracie przyjaciela.
W książce ta akceptacja jest wolniejsza. Bilbo zyskuje ją powoli swoimi czynami. To powolna droga, od cudownego wydostania się od goblinów, po uratowanie krasnoludów od pająków, po ''beczkowy plan'', który może nie był najwspanialszy, ale skuteczny. Pod koniec podróży, gdy konfrontuje się z Smaugiem, jest już ważnym członkiem kompanii, praktycznie jej liderem, ale zaufanie zdobywa powoli.
Na końcu obu dzieł (książki i adaptacji) Thorin i Bilbo pozostają przyjaciółmi i to jest najważniejsze.
7. Pogromca beczek

Nasz szanowny Pan Baggins zawsze ratował przyjaciół z opresji. Jednak jeden jego plan był wyjątkowo... nieprzemyślany. Oczywiście nie można go za to winić, ale porównanie książka–film wypada dość ciekawie.
W filmie, po pełnej akcji ucieczce z Leśnego Królestwa, krasnoludy po prostu wychodzą z beczek. Bard zabiera je na swoją łódź. Zgadza się ich zabrać, ukrywając krasnoludy pod stertami ryb. Później przekradają się oni do domu Barda, aż zostają odkryci. Wtedy ujawniają swoją tożsamość i rządca miasta pozwala im zostać, licząc na to, że krasnoludy podzielą się zdobytym złotem lub umrą próbując.
Trochę inaczej wygląda to w książce. Hobbit zabija wieka beczek i puszcza je w wodę. O sobie oczywiście zapomina, więc stara się utrzymać na jej grzbiecie. Gdy beczki dopływają na mieliznę odbierają je ludzie. Niestety, hobbit nie może od razu uwolnić przyjaciół, więc biedne, przemoknięte krasnoludy spędzają w beczkach całą noc i część poranka. Dopiero wtedy Baggins wyciąga ich półżywych z beczek i razem udają się do miasta, gdzie zostają bardzo ciepło przyjęci. Cieszę się, że w filmie oszczędzono kompanii całonocnego kulenia się w beczkach. Ale muszę przyznać, że był to jeden z bardziej kreatywnych, ale najmniej dopracowany, plan Bilba.
8. Spotkanie ze Smaugiem

Książka przedstawia nam dwa spotkania hobbita ze Smaugiem. Po raz pierwszy nasz bohater schodzi do tunelu, widzi śpiącego smoka, kradnie złoty puchar i ucieka. Gdy potwór się budzi wpada w szał i wylatuje z Góry, by dopaść złodzieja. To mu się nie udaje, więc wraca, ale tym razem jest już czujny. Wie też, że razem z włamywaczem jest trzynastu krasnoludów (zjadł ich konie i wyczuł zapach). To dopiero za drugim razem odbywa się znana rozmowa między nim, a Bilbem. Rozwścieczony tym dialogiem Smaug pali całe miasto, bo jest pewny, że mieszkańcy pomogli krasnoludom (co jest przecież prawdą).
W filmie ta sekwencja jest dużo dłuższa i bardziej akcyjna. Bilbo nie kradnie pucharu, ale od razu rozmawia ze smokiem. Zaniepokojeni hałasem towarzysze przybywają mu na ratunek. Misja hobbita była prosta- znaleźć arcyklejnot- i to właśnie zrobił Biblo. Nie ujawnia tego jednak i razem kpią z potwora, by odwrócić jego uwagę. Uruchamiają kotły i całą maszynerię złotniczą, by zalać bestię w gorącym kruszcu. Dopiero wtedy Smaug udaje się, by spalić Dale.
Znów- jest to zabieg użyty, by wydłużyć czas filmu- ale jest świetnie zrobiony i naprawdę ciekawie przemyślany. A ostatnia scena, gdzie Smaug mówi: ''I'm fire. I'm dead!'' jest warta wszelkich zmian fabularnych.
9. ''Bohaterskie czyny'' małego Hobbita

Jak zapewne pamiętacie Bilbo niezbyt popisał się w Bitwie Pięciu Armii. Zarówno w książce jak i w filmie jego działania ograniczają się do minimum. Jednak w filmie dano mu chociaż minimalną rolę do odegrania. Dopiero po niej mdleje i budzi się, by usłyszeć ostatnie słowa umierającego króla. W książce zaś wsuwa pierścień na palec i, uderzony w głowę, mdleje. Jestem pewna, że opowiadając historie swoich podróży trochę powiększył własne dokonania, ale Tolkien ukazuje nam prawdę o ''walecznym'' hobbicie. Co oczywiście nie umniejsza jego innym czynom.
10. I z powrotem
Podtytuł powieści brzmi ''Tam i z powrotem'' i w pierwowzorze rzeczywiście tak jest. Cały rozdział poświęcono drodze powrotnej hobbita. Towarzyszą mu Gandalf, Beorn i król Elfów. Z tym ostatnim rozstaje się w zgodzie podarowując mu małą rekompensatę za wszystko co zrobił. Dzięki opiece zmiennokształtnego spokojnie przechodzą przez wszystkie niebezpieczeństwa i zatrzymują się w jego domu. Następnie już sami- Bilbo i Gandalf- docierają do Rivendell. Przyjmują ich tam naprawdę ciepło i tak dobrze, że wiele lat później nasz bohater decyduje tam osiąść na stałe. Jednak pod koniec ,,Hobbita'' Bilbo wraca do siebie, już bez swojego przyjaciela. Tam zastaje wyprzedaż własnego majątku, bo został uznany za zmarłego. Biedny Baggins do końca życia nie odzyska wszystkich swoich rzeczy!
W filmie ten wątek jest skrócony do minimum. Zakończenie jest jednak takie samo. Starzy przyjaciele spotykają się pod Pagórkiem, gdzie wspominają stare czasy przy fajkowym ziele...
Tu kończymy historię kompani Thorina Dębowej Tarczy i naszego małego hobbita, Bilbo Baginsa. Oglądaliście filmy i czytaliście książki? Jakie różnice Wy zauważyliście? Piszcie, chętnie przeczytam!
Comments