Czego nie lubię u Dostojewskiego... i u innych - czyli kreacja świata po mojemu
- Ola Paradowska
- 14 mar 2022
- 4 minut(y) czytania

Coraz częściej napotykam na mojej literackiej drodze pewien problem. Tyczy się on szczególnej kreacji świata, coraz częściej występującej w fantastyce, ale też stanowiącej sporą część twórczości kilku znanych mi autorów. I fakt ten aż tak mnie poruszył, że długo nad nim myślałam. Chciałabym się z Wami podzielić tymi przemyśleniami.
A o co dokładnie mi chodzi? Otóż wyobraźcie sobie średniowieczny świat. W rynsztokach płyną szczyny, a błotnista droga klei się do butów. Z poniszczonych domków wychylają się obrzydliwie chudzi, wynędzniali ludzie. Każdy z nich jest w jakiś sposób zdeformowany od braków uzębienia, po wielkie narośla i gnijące, sączące się rany. Ich podłe oczka spoglądają na naszego głównego bohatera. To monstrum bez serca, okropnie okaleczony, trudniący się zbrodnią. Jest zły do szpiku kości, a ludzie i monstra wokół niego są jeszcze gorsi. Nie potrafią wypowiedzieć zdania bez przekleństwa, a seks jest tu sprowadzony do wręcz obrzydliwej fizyczności. I wszędzie jest tylko podłość, nienawiść, brud, ubóstwo i szeroko rozumiane zło.
Mam nadzieję, że nie jedliście czytając ten opis.
Teraz rozumiecie o co mi chodzi? Przerysowałam ten opis, ale jego części odnajdziemy w wielu książkach. W Zbrodni i karze Dostojewskiego miasto aż gnije od zła, a w jego Braciach Karamazow nie mogę odnaleźć jednego w pełni pozytywnego bohatera. Jeżeli chodzi o fantastykę to świat opisany przez Agnieszkę Hałas w Teatrze Węży jest podobny- smród, bród i ubóstwo- a o Wiedźminie już nie wspomnę (chociaż tu główny bohater jest choć trochę ''dobry'').
To właśnie mnie mierzi w literaturze. I myślę, że nie tylko mnie.
Takie przedstawienie świata sprawia pewne problemy. Weźmy pierwszy z brzegu. Najprościej będzie to wytłumaczyć na przykładzie gry Outlast. W pierwszej części nasz główny bohater idzie z kamerą do szpitala psychiatrycznego. Jest mrocznie i ciemno, a on musi się skradać i włamywać, więc gra buduje klimat. I jakie jest nasze zaskoczenie, gdy widzimy zmasakrowane ciało! Brry, to robi ogromne wrażenie. Przy drugim, czwartym, szóstym jeszcze jesteśmy z szoku. Ale po dziesiątym zaczynamy się obrzydzać, a po dwudziestym obojętniejemy. Wszędzie leżą zwłoki i ich widokiem epatują nas twórcy przez całą grę. Po chwili to nie robi już wrażenia. Sama widziałam jak gamerzy, na początku w szoku, potem śmiali się z powyginanych ciał. Czy to złe? To po prostu naturalne. Człowiek się przyzwyczaja.
Gdy epatuje się widza/ czytelnika jednym widokiem, on w końcu obojętnieje.
Więc brudne i brzydkie światy wcale nie robią większego wrażenia. Jeżeli wszystko jest obrzydliwie złe to szybko się do tego przyzwyczajamy. I mam wrażenie, że później to tylko irytuje. ,,Tak, wiem, że on jest podłym człowiekiem, któremu śmierdzi z paszczy.''- chciałoby się powiedzieć-'' Czy dacie mi coś więcej niż ordynarność?'' Takie światy robią się wulgarne i nieciekawe.
Byłoby inaczej, gdyby zastosowano jakiś kontrast. Trochę światła w ciemnym pomieszczeniu. Dzięki temu wszystko staje się ciekawsze. Gra o cukierkowej estetyce z zabijaniem w tle? To dziwaczne, inne- czyli ciekawe. A sterty brudu i trupów stają się tak zwyczajne, że nudne.
Drugim moim problemem, bardzo osobistym, jest cel czytania. Nie otwieram książki po to, by znaleźć w niej świat gorszy od naszego. Chciałabym światy lepsze, piękniejsze, szlachetniejsze. Ludzi potrafiących więcej ode mnie, o nadprzyrodzonych mocach albo sile intelektu. Widoki, które zwalą mnie z nóg i przygody, które będę śledziła z zapartym tchem. Ucieczkę od rzeczywistości lub jej lepszą wersję. Tak jest u moich ukochanych twórców – J. R. R. Tolkiena i H. Murakamiego. Oni tworzą światy u podstawy dobre, szlachetne, piękne. Czasem wkrada się tam pierwiastek zła, ale nigdy nie dominuje. Czarodzieje, smoki, gadające koty, deszcze ryb i zaczarowane pierścienie – tym właśnie chcę przepełniać swój umysł. Uważasz, że jestem infantylna? Że wychowałam się w pięknym świecie, więc chcę pięknych światów? Możliwe. Ale czytając książkę po prostu czuję czy świat do mnie trafia, czy nie. Jeżeli to drugie to ta historia będzie dla mnie po prostu słaba. Nie mam zamiaru tego zmieniać.
Jeżeli powieść nie daje mi świata piękniejszego to po co mam ją czytać?
Więc światy przepełnione złem i zniszczeniem po prostu do mnie nie trafiają. Po co się tym epatować? Wystarczy mi zła na świecie, gdy czytam chcę dobra i piękna.
Trzeci problem można by skwitować słowem umiar. To naprawdę ważne. Są światy z mnóstwem brutalności i zła, które jednak mnie nie odrzucają. Jakie to światy? Te, które wiedzą czym jest umiar.
Uznajmy, że zło to czerń, a dobro to biel. Nasz, zwykły świat nie ma żadnego z tych kolorów w czystej postaci (oprócz Boga, oczywiście). Ludzki świat to miliony odcieni szarości. Nikt nie jest do końca zły, nikt nie jest dobry. Nie ma istoty na tym świecie, która składałaby się w stu procentach z podłości. Może mieć jej wiele, ale zawsze, zawsze znajdzie się ta jedna dobra cecha. I w drugą stronę– nawet ludzie święci nie są bez skazy. Życie to szarości.
Dlatego świat przedstawiony powinien mieć choć przebłyski dobra i uczciwości. Tak było w Mieście poza czasem Enrique Moriel'a. Świat przedstawiony– obrzydliwy, brzydki, pełen zła– a w nim przebłyski dobra, niczym gwiazdy na ciemnym nieboskłonie. I w taki świat mogę wierzyć, taki świat mnie nie nudzi. Bo w czasie rewolucji, podczas mordów i brudu, biedna kobieta rodzi dziecko modląc się o to, by żyło wolne. Bo w domku na obrzeżach miasta mieszka człowiek zły, głupia kobieta i dziecko, ale starają się zbudować sobie własny raj, gdy wokół szaleje burza. I to jest realistyczne!
Jeżeli już świat musi być zły i podły, to chcę światów SZARYCH, a nie CZARNYCH. Tylko takie są wiarygodne.
Takie to przemyślenia naszły mnie po lekturze Dostojewskiego. Od dawna to we mnie wzbierało, więc mam nadzieję, że dobrze wytłumaczyłam moje podejście.
Chętnie poznam Wasze zdanie w tym temacie. Jakie kreacje świata Wy lubicie?
Comments